Był postrachem trzech okupantów. Wolał zginąć niż znaleźć się w niewoli
21 lutego 1947 roku swoja ostatnią walkę stoczył mjr Józef Kuraś „Ogień”. We wsi Ostrowsko pod Nowym Targiem otoczony przez oddziały UB i KBW próbował popełnić samobójstwo. „Ogień” wolał odebrać sobie życie niż dostać się w ręce komunistycznych oprawców, dla których był postrachem na Podhalu.
Mjr Józef Kuraś „Ogień” był żołnierzem Konfederacji Tatrzańskiej, Armii Krajowej, dowódcą oddziałów Ludowej Straży Bezpieczeństwa oraz oddziału egzekucyjnego Powiatowej Delegatury Rządu RP w Nowym Targu. Od 1945 r. dowodził zgrupowaniem „Błyskawica” walczącym z komunistyczną władzą.
Swój pierwszy konspiracyjny pseudonim „Orzeł” nosił w czasie walk z Niemcami oraz działalności w Armii Krajowej.
W czerwcu 1943 r. w odwecie za egzekucję dokonaną przez oddział Kurasia na dwóch policjantach, będących agentami Gestapo, Niemcy zamordowali jego żonę, 2,5-letniego syna i ojca. Ciała zamordowanych i rodzinny dom Kurasia spalono. Wówczas to przyjął pseudonim „Ogień”.
Wbrew mitom poglądy polityczne Kurasia były dość stabilne. Od 1934 roku był związany ze Stronnictwem Ludowym. Był z SL związany i w 1944 i w 1945 roku, a potem aż do śmierci uważał się za – jak pisał w ulotkach – „stronnika PSL”.
Kuraś był jednym z najbardziej poszukiwanych żołnierzy podziemia niepodległościowego przez sowieckich bandytów i ich pachołków. Samo słowo „Ogień” siało popłoch wśród lokalnych komunistów.
CZYTAJ: „Bury” nasz bohater. Rocznica największej bitwy antykomunistycznego podziemia
Wydani przez nauczyciela
21 lutego 1947 roku „Ogień” wraz z grupą swoich najbliższych podkomendnych szedł w stronę zielonej granicy. Dolegliwości zdrowotne zmusiły go do zatrzymania się w Ostrowsku, w domu Stanisława Byrdaka, który wielokrotnie zaopatrywał oddział w żywność. Pomagający wcześniej Byrdak tym razem doniósł komunistom w Nowym Targu o miejscu przebywania „Ognia”.
Wywołało to mobilizację w lokalnych oddziałach KBW, UB i MO, którzy po przedostaniu się na wieś, otoczyli pierścieniem partyzantów.
„Ogień” doskonale wiedział, z czym wiąże się dostanie w sowiecką niewolę, dlatego zaapelował do swoich ludzi, aby w żadnym wypadku się nie poddawali.
Jeden z otoczonych partyzantów „Zimny”, zginął na miejscu, a bratanek „Ognia” -Kazik Kuraś „Kruk” został ranny. Wiedząc, że nie zdoła ujść z pola walki, zastrzelił się. Bandyci z KBW wyładowali swą nienawiść nad Jego martwym ciałem, zadając 38 ciosów bagnetem. Jedynie „Powicher” i „Harnaś” zdołali wydostać się z obławy.
„Ogień” ukrył się na poddaszu jednego z domów i strzelił sobie w głowę ostatnią kulą, którą przeznaczył dla siebie. Partyzant był dla komunistów bardzo cenny, dlatego od razu przewieźli go do szpitala w Nowym Targu, który obstawili szczelnym kordonem żołnierzy KBW, w obawie przed ewentualną akcją odbicia przez partyzantów swego dowódcy.
Znajdujący się w bardzo ciężkim stanie „Ogień” poprosił o księdza, aby ten udzielił mu ostatnich w jego życiu sakramentów. Komuniści podstępnie próbowali przebrać ubeka w sutannę, jednak nie przechytrzyli oni znajdującego się na łożu śmierci żołnierza.
Mjr Józef Kuraś „Ogień” zmarł 22 lutego 1947 roku kilka minut po północy.
Ciało bohaterskiego partyzanta przewieziono do WUBP w Krakowie. Siedzący w więzieniu na Montelupich w Krakowie Władysław Kuraś, zidentyfikował zwłoki swojego brata.
Miejsce jego pochówku pozostaje nieznane do dziś.
CZYTAJ: Ekshumacje w dołach śmierci. Kolejne masowe groby ofiar komunistycznego reżimu
Śp. Prezydent RP Lech Kaczyński przed pomnikiem „Ognia” i jego żołnierzy w Zakopanem 13 sierpnia 2006 r.