Żadne krajowe wybory nie mają tak znaczącego wpływu na losy świata, jak wybory w Stanach Zjednoczonych. Te będą miały jednak wpływ szczególny.
Od tego, kto zasiądzie w Białym Domu, będzie zależał kres dwóch największych wojen prowadzonych obecnie na świecie. Oprócz tego, amerykańscy wyborcy zdecydują w jakim kierunku pójdzie filozofia przyjmowania nielegalnych imigrantów do krajów cywilizacji Zachodniej, jaką politykę pakt północnoatlantycki będzie prowadził wobec państw rozbójniczych, które oparte na wojskowych juntach, albo przytłoczonych kartelami narkotykowymi już dawno rozminęły się w swoim istnieniu ze ścieżką demokratyczną i nie tylko swoim obywatelom nie potrafią zapewnić bezpieczeństwa, ale generowaniem fundamentalnych problemów egzystencjonalnych, celowo lub pośrednio, afektują stan bezpieczeństwa krajów sąsiednich, a w dalszym wymiarze państw świata Zachodniego.
Zdecyduje się również, co ma z tym bezpośredni kontekst, postawa wobec inspiratorów gry stanem ludzkim, którzy nielegalną masową imigrację traktują jako element prowadzenia wojny hybrydowej przeciwko wolnemu światu. Zdecyduje się jeszcze więcej innych, często niedocenianych elementów tworzących współczesny, skomplikowany wszechświat zależności, które mają zasadniczy wpływ na naszą codzienność. To na biurku w gabinecie owalnym zdecydują się losy wojen, imigracji, zielonego ładu, dedolaryzacji, wolności Gruzji, Europy wolnej od niemieckiej dominacji i rosyjskiego imperializmu.
5 listopada świat dowie się, co zrobili z nim Amerykanie. Donald Trump mówi, że to będą najważniejsze wybory w historii USA. To pewne, bo nigdy wcześniej interes Stanów Zjednoczonych, kwestie kultury, posłania i wartości tego państwa nie były tak dalece różne w interpretacji w optyce obu kandydatów, jak dziś. Na stole leżą skrajnie różne wizje. Biorąc pod uwagę jak bardzo wybór jednej z tych wizji zdeterminuje postawę mocarstwa, możemy być pewni, że to będą najważniejsze wybory w historii świata.
Źródło: Republika