16 maja 2014 r. zmarł pisarz Marek Nowakowski, miał 79 lat. Jeden z najwybitniejszych polskich prozaików ostatniego półwiecza, może najważniejszy z tych, którzy debiutowali po wojnie i tworzyli w kraju, pod rządami komunizmu. Publicysta „Gazety Polskiej Codziennie” i wielki przyjaciel naszych mediów.
Marek Nowakowski, który do końca pozostał „młodym” – w najlepszym tego słowa znaczeniu – pisarzem. Wrażliwym, niekonformistycznym i „niekanapowym” – gorączkowo szukającym prawdy. „Jego biografia nie jest pospolita i ma odbicie w jego twórczości, szczególnie w pierwszym jej okresie” – oceniła dr Teresa Kaczorowska, organizatorka spotkania z Markiem Nowakowskim w Muzeum Romantyzmu w Opinogórze 7 października 2010 roku.
„Jego nazwisko wraz ze Stanisławem Grzesiukiem, Leopoldem Tyrmandem stawiam w jednym rzędzie inspiracji, pod które podłączam się w czasie pisania. To, co wydaje mi się ważne u Marka Nowakowskiego, to jego sentymentalne podejście do tematów Warszawy” - mówiła Sylwia Chutnik w audycji Polskiego Radia nadanej 22 maja 2014 r. sześć dni po śmierci Nowakowskiego.
„Marek miał taką umiejętność wrodzoną, że nie tworzył barier i nie narzucał rzeczywistości drugiemu człowiekowi. Tworzył sferę wolności, to znaczy, że w nim musiała być głęboka potrzeba wolności i niezależności i otwierał ją przed innym. Ten drugi człowiek mógł się poczuć sobą. On dawał sygnał, że każdy żyje własnym doświadczeniem” – powiedział w radiowej Trójce (2022) Rafał Wojasiński, laureat Nagrody Literackiej im. Marka Nowakowskiego w 2019 roku. Sprzeciwił się też traktowaniu pisarza jako „piewcy półświatka i lumpenproletariatu”. „To jest takie gombrowiczowskie, że nie jesteśmy, jacy jesteśmy, tylko jesteśmy tacy, jak nas inni pokazują” - ocenił.
„On nigdy nie tworzył karykatury tej rzeczywistości” – mówił poeta i działacz opozycji w PRL Lech Dymarski w filmie Pawła Woldana pt. „Powidok”. „I w związku z tym był kronikarzem bardzo uczciwym” podkreślił.
Marek Nowakowski urodził się w podwarszawskich wówczas Włochach, 2 kwietnia 1935 roku, w rodzinie nauczycielskiej. Jego ojciec, Antoni Nowakowski – nauczyciel matematyki, społecznik – był kierownikiem miejscowej szkoły powszechnej im Józefa Piłsudskiego. Matka, Stanisława, uczyła w niej języka polskiego.
W Opinogórze pisarz mówił, że szkoła była dla jego rodziców „ważniejsza od zarobku i rodziny”. „Rano pędzili do szkoły, bo na pierwszym miejscu była szkoła, klasa, nauka… Potem matka uwijała się jak fryga, bo musiała napalić w domu i przygotować obiad. A wieczorami, przy dużym stole, poprawiali klasówki, matka wypracowania z języka polskiego, zaś ojciec – zadania matematyczne” – opowiadał. (kaczorowska.com).
„Był tolerancyjny i otwarty na wszystkich rodziców swoich uczniów, także na tych z najniższych sfer, odwiedzał ich w domach, dopytywał o dzieci” – wspominał ojca Nowakowski. „Ta formuła jego kontaktów z ludźmi różnych klas społecznych zawsze ciekawiła mnie. W dużej mierze i ja też interesowałem się potem ludźmi” - dodał. „Oprócz nauczycielskiej pasji, zapamiętałem uczciwość rodziców, oddanie ojczyźnie i żelazną dyscyplinę pracy” – podkreślił. Zapamiętał, ale nie od razu docenił… Sam bowiem wówczas szukał wolności. „Interesowali go ludzie z dna egzystencji, którzy wydawali mu się ludźmi wolnymi, mieli swój specjalny świat, swój język” – napisała Teresa Kaczorowska.
Studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Komunistyczna władza szybko go rozczarowała. „Okazało się, że nie walczyła o żadną szczęśliwość społeczną, ale tworzyła system oparty na terrorze, kłamstwie, bezprawiu, donosach, układach. Zobaczyłem, że jest on jedną wielką przemocą, jest nieludzki, obcy. Wyleczyłem się szybko i pożeglowałem już w wolne rewiry, ponosząc wszystkie tego konsekwencje” - wspominał Nowakowski.
Pod koniec studiów zaczął pisać. Zadebiutował w 1957 roku opowiadaniem „Kwadratowy” w „Nowej Kulturze”. Rok później ukazał się pierwszy zbiór opowiadań pt. „Ten stary złodziej”, który Henryk Bereza określił debiutanckim „wydarzeniem pierwszoplanowym” w ówczesnej prozie. Drugi tom opowiadań „Benek Kwiaciarz” (1961) potwierdził, że Nowakowski znalazł swoją enklawę wolności wśród ludzi żyjących na marginesie prawa. „Był z nimi romantycznie solidarny” – oceniła Kaczorowska.
„Szczególnie przyciągali drastycznością postaw wykolejeńcy, awanturnicy, mitotwórcy. Tacy, którzy na przekór wszystkim stwarzali sobie wolną przestrzeń, byli panami swego losu” - wspominał Nowakowski w książce „Pióro. Autobiografia literacka” (2012). „Oni dodawali otuchy. Nie byłem samotny. Tak samo jak oni błąkałem się i nigdzie nie mogłem znaleźć miejsca. Ale miałem pewną przewagę. Posiadłem narzędzie do utrwalania całego tego tumultu” - wyjaśnił. „Trzymam w ręku pióro, przygotowałem papier. Oto tak uzbrojony ruszam na podbój czegoś nieznanego” – dodał autor „Księcia Nocy” (1978).
Z tamtych czasów pochodzi zapisana przez Tadeusza Konwickiego w „Kalendarzu i klepsydrze” anegdota o niezwykłej przygodzie młodego adepta dziennikarstwa, który w poszukiwaniu „tematu na pierwszą stronę” udał się wieczorem do całodobowej restauracji na dworcu Warszawa Główna. Tam spotkał niezwykłego cicerone, który przez kilka godzin wprowadzał go w „nocne życie” stolicy opowiadając niesamowite historie. Uradowany młodzian do późnego rana spisywał rewelacyjny reportaż, by zanieść go do redakcji prestiżowego tygodnika i z hukiem w nim zadebiutować. Niestety pierwszą osobą jaką tam zobaczył, był jego nocny cicerone – niejaki Marek Nowakowski.
„Zaczyna się od przygód, dziwnych wydarzeń, później chce się to opisać. Tak się u mnie zaczęło. Impuls bezwarunkowy: napisać! Bez myślenia, co dalej. Pisanie to musi być osobista sprawa, nieważne, dla kogo się pisze. Trzeba zaczynać od potrzeby i dalej pisać z potrzeby. Nieważne, że czytelnik, wydawca, pieniądze, bo wtedy nie jest to pisanie, tylko handel, komercja, pisanie pod publikę” – powiedział w 1991 roku Nowakowski fotografowi Czesławowi Czaplińskiemu (czczaplinski.com). „To nie jest wzorzec dla mnie i nie będzie nigdy. Pierwsza rzecz to dla siebie, potem mieć czytelników. Jeśli myślę, jak tu mieć czytelników, to nie jestem pisarz tylko gówniarz pisarski. Pisarz to jest zresztą słowo, które siedzi obok dużych dwuznaczności: bo jest pisarz, pisuar i piskorz” - wyjaśnił autor „Chłopaka z gołębiem na głowie” (1979).
W powieści „Trampolina”, (1964) i kolejnych tomach opowiadań – „Silna gorączka” (1963), „Zapis” (1965), „Gonitwa” (1967), „Mizerykordia” (1971), „Układ zamknięty” (1972), „Śmierć żółwia” (1973) – Nowakowski opisywał ludzi przeciętnych, zwykłych, którzy spokojnie żyją po swojemu do momentu, gdy jakieś wydarzenie wytrąca ich z równowagi i wyrzuca na margines społeczeństwa. Za jeden z najlepszych utworów Nowakowskiego uchodzi opowiadanie „Wesele raz jeszcze” (1974), w którym pisarz, wykorzystując motyw Stanisława Wyspiańskiego, ukazał reguły sprawowania władzy, upadek tradycji, korozję systemu wartości. Na podstawie wydanego razem z „Weselem…” „Zdarzenia w miasteczku” Antoni Krauze nakręcił film pt. „Prognoza pogody” (1982) za który w 1987 r. otrzymał Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Autorskich w San Remo. „Polski +Lot nad kukułczym gniazdem+. Tylko lepszy” – ocenił na „Filmwebie” kulturoznawca dr Michał Piepiórka. „Przeczytał wiele lat temu chyba w Expressie Wieczornym króciutką notatkę prasową na temat incydentu, który się przytrafił zapobiegliwemu kierownikowi domu starców” - wyjaśniła genezę utoworu Jolanta Nowakowska.
Od końca lat 60. Nowakowski był związany z polityczną opozycją, sygnował „Memoriał 101”, sprzeciwiając się planowanym przez władze zmianom w konstytucji. Po czerwcu 1976 r. zaangażował się w obronie prześladowanych robotników Ursusa i Radomia, był też współzałożycielem podziemnego pisma literackiego „Zapis”. Gdy wprowadzono stan wojenny, pisarza - jak wspominał po latach - ogarnęła reporterska gorączka. Bywał w różnych miejscach, obserwował, słuchał ludzi i zapisywał - tak powstały dwa tomy "Raportu o stanie wojennym (cz. 1 1982, cz. 2 1983). Ta książka Nowakowskiego uhonorowana została nagrodą kulturalną „Solidarności” i spowodowała, że autor trafił do więzienia, gdzie spędził trzy miesiące, do 22 czerwca 1984 r. Aresztowany został pod zarzutem „szkalowania PRL i ustroju socjalistycznego (…) we współpracy z zagranicznymi ośrodkami dywersyjnymi”. „Kiedy po zakończeniu śledztwa czytałem tomy akt, które miały być podstawą sprawy sadowej, stwierdziłem, że jestem na topie. Resort, na przykład, dokonał licznych ekspertyz, przez biegłych tłumaczy, celem sprawdzenia zgodności tekstu Raportu o stanie wojennym z jego dziesięcioma czy jedenastoma przekładami. Do każdej ekspertyzy dołączono kosztorys. Z szacunkiem stwierdziłem, że nie żałowano na mnie pieniędzy” – opowiadał Nowakowski Krzysztofowi Masłoniowi („Rzeczpospolita”, 1990).
W „Moim słowniku PRL-u” Nowakowskiego pod hasłem „Stół” czytamy: „Dopiero pod koniec PRL-u ustanowiony został okrągły stół i obrady przy nim uważane są za kres dawnej epoki i początek demokracji. Wkrótce nazwaliśmy się III Rzeczpospolitą. Jeżeli rzeczywiście nastąpił wtedy upadek totalitarnej państwowości, to miał charakter kontrolowany i nikt z rządzących nie został przygnieciony w sposób ostateczny”. W latach 90. Marek Nowakowski wydał kilka książek w gorzko-satyryczny sposób ukazujących rzeczywistość społeczną Polski z okresu transformacji ustrojowej; jako bazar – miejsca, gdzie wszystko i wszyscy są do kupienia. Są to m.in. „Homo Polonicus” (1992), „Grecki bożek” (1993), „Strzały w motelu George” (1997). Przeciwwagą dla tak nakreślonego obrazu były „Powidoki” (1995, 1997) - nostalgiczne powroty do Warszawy tuż powojennej i jej barwnego półświatka, zaludnianego przez oryginałów, dziwaków i „przestępców z klasą”.
„Zmiana systemu politycznego w 1989 roku, zdaniem pisarza, nie pociągnęła za sobą zmian w pozbawionych wolności i zdeprawowanych charakterach wielu rodaków. Naiwne złudzenia Nowakowskiego o odnowie moralnej narodu prysły. Kolejne jego utwory zaczęły nam więc uświadamiać, że straciliśmy wielki rozpęd, nadzieję, siły na odnowę” – napisała Kaczorowska. Przypomniała, że pisał wówczas, że „jakaś parszywość nas zalewa”, że w czasach rzekomej wolności „powstaje gęba biznesmena, menedżera, dealera, posła, działacza, dygnitarza – ohydą podszyte”. Tę nową, rosnącą w siłę, warstwę społeczną pisarz nazywa „chamostanem”.
„Jeśli dziś dyskutujemy o Polsce, to myślmy o wszystkich. Jak mówimy o Polsce, to myślmy o duchowości polskiej, nie tylko o korycie. Bo jak widać, to koryto przypada często złym ludziom, marnym etycznie, podłym” – przypomniał Marek Nowakowski w „Okopach Świętej Trójcy. Rozmowy o życiu i ludziach” (2014).
Marek Nowakowski zmarł 16 maja 2014 roku w Warszawie, spoczął w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
21 września 2006 został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2021 odznaczony pośmiertnie Krzyżem Wolności i Solidarności, a w 2014 pisarz warszawskiej ulicy został pośmiertnie uhonorowany Nagrodą im. Lecha Kaczyńskiego.