Aleksandra Rybińska: Mówienie o tym, że u nas panuje skrajna wrogość do muzułmanów, ksenofobia, to ogromna przesada
Czy incydent w Ełku w jakikolwiek sposób przełoży się na wzrost antyislamskich nastrojów w Polsce? O tym w rozmowie z Telewizją Republika mówiła Aleksandra Rybińska, dziennikarka portalu "wpolityce.pl".
Środowiska narodowe starają się incydent z Ełku wykorzystać politycznie, bo nie mają poza tym za bardzo pomysłu na siebie. Na takiej sprawie można zresztą rzeczywiście zbić polityczny kapitał u twardego elektoratu.
"Mówienie o jakimś straszliwym rasizmie w Polsce, o wrogości wobec cudzoziemców, jest mocno przesadzone"
Fakt, że właścicielem lokalu, który zadał Polakowi ciosy nożem był Tunezyjczyk, mogło oczywiście odegrać pewną rolę, bo ludzie bacznie obserwują to, co się dzieję na Zachodzie, a niedługo przed zabójstwem w Ełku pochowany został polski kierowca, który zginął w Berlinie. Na pewno to także miało jakieś znaczenie i wpłynęło na nastroje społeczne. Natomiast mówienie o jakimś straszliwym rasizmie w Polsce, o wrogości wobec cudzoziemców, jest mocno przesadzone.
Dziesięciu, czy dwudziestu prowokatorów, którzy przyjdą i urządzą zamieszki, korzystając z okazji, by coś zdemolować, znajdzie się wszędzie. W Niemczech płoną ośrodki dla uchodźców, dochodzi do antyimigranckich protestów i to na dużą skalę. W Szwajcarii niedawno mężczyzna wszedł do meczetu i strzelał do zebranych tam muzułmanów. Takie rzeczy się zdarzają na zachodzie coraz częściej, bo żyje tam duża społeczność muzułmańska. U nas są to wciąż tylko pojedyncze incydenty i wynikają bardziej z chuligaństwa niż ksenofobii.
"Młodzież Wszechpolska nakręca atmosferę, by zbić na tym polityczny kapitał"
Gdzie są ci muzułmanie, przeciwko którym w Polsce maja się tworzyć te antyislamskie nastroje? We Francji jest ich ok. 10 mln, ale w Polsce ilu ich jest? Kilku właścicieli budek z kebabem. Kto ma zatem toczyć przeciwko nim wojnę? I po co? Młodzież Wszechpolska nakręca atmosferę, by zbić na tym polityczny kapitał, mówiąc o zagrożeniu islamem, którego de facto nie ma. W każdym razie jak na razie. Prawda jest taka, że młody człowiek ukradł dwie butelki coli, a właściciel i pracownicy lokalu zareagowali na to nadmierną agresją. Reakcja była niewspółmierna do czyny, którego ten młody człowiek się dopuścił. Następnie przyszła bada wandali, którzy się ewidentnie nudzili i zdemolowali lokal. I teraz robi się z tego niepotrzebnie wielką aferę.
Jeśli do Polski przyjechałoby tysiące muzułmanów, to wtedy można zacząć mówić o walce z nimi, ale na razie ich nie ma. By muzułmanie przyjechali do Polski, zasiłki musiałyby zostać podniesione do naprawdę przyzwoitego poziomu, takiego jak w Niemczech. Obecnie, by w Polsce żyć, trzeba pracować i np. być właścicielem budki z kebabem i zarobić na siebie. W związku z tym do nas muzułmanie się jeszcze masowo nie zgłaszają. Bo to nie jest zbyt atrakcyjna perspektywa.
"Powinniśmy uczyć się na błędach naszych zachodnich partnerów"
Jak na razie nie jesteśmy celem migracji z Biskiego Wschodu i Północnej Afryki także dlatego, że bardzo często ci ludzie udają się na zachód Europy, bo mają tam krewnych, rodziny i oni dołączają do nich. Otrzymują pomoc, wsparcie, łatwiej im jest urządzić sobie życie. My mamy u nas niewielu muzułmanów, nie ma tej społeczności i sieci bezpieczeństwa. Dzisiaj w niemieckim "Die Welt" jest artykuł, że do Niemiec prawdopodobnie znowu przyjedzie 500 tys. Syryjczyków w ramach łączenia rodzin. Jeżeli u nas nie ma rodziny i krewnych, to nie jesteśmy zbyt pociągającym miejscem.
Mówienie o tym, że u nas panuje jakiś straszny antyislamizm, jest to po prostu histeria. Faktem jest jednak, że Polacy bacznie obserwują integrację muzułmanów, a raczej jej brak, na Zachodzie i wolą uniknąć podobnej sytuacji w Polsce. Powinniśmy uczyć się na błędach naszych zachodnich partnerów.
Rozmawiała Emilia Pobłocka.