Ambasador Polski w USA porównuje sytuację w kraju do 1968 roku. Schnepf: Boję się o swoje dzieci. Boję się o Polskę
"Fala antysemickich hejtów dotarła za ocean, budząc konsternację, a przede wszystkim skutecznie burząc z mozołem budowany przeze mnie wizerunek Polski tolerancyjnej, bez rasizmu i antysemityzmu (...) Dziś autorzy kampanii nawiązują do tamtych wzorców. Szczują, grożą, prowokują. Nie, nie boję się o siebie. Nauczyłem się żyć na krawędzi. Boję się jednak o swoje dzieci, którym ktoś zapewne też powie kiedyś wynocha!. Boję się o Polskę" – napisał na Facebooku ambasador Polski w USA Ryszard Schnepf.
O polskim ambasadorze w USA robi się ostatnio coraz głośniej. Chociaż tego typu stanowisko wymaga dyskrecji i efektywności, to część komentatorów politycznych zarzuca Schnepfowi sympatię w stosunku do Komitetu Obrony Demokracji oraz brak dyplomatycznego języka. Zwracają również uwagę na popełnione przez niego błędy. Pojawiły się również głosy, że powinna nastąpić zmiana na stanowisku ambasadora Polski w USA.
Artykuł w "Gazecie Polskiej"
Niedawno Schnepf był głównym tematem artykułu "Resortowy ambasador w Waszyngtonie", który ukazał się w "Gazecie Polskiej". Dziennikarka Dorota Kania ujawniła, że ojciec Schnepfa, Maksymilian blisko 60 lat wcześniej został skierowany do służby dyplomatycznej w Waszyngtonie przez rosyjskie GRU.
Autorka napisała również, że ojciec polskiego ambasadora po kapitulacji Niemiec brał udział "w likwidacji band w Białostockiem, czyli pacyfikacji podziemnej armii Żołnierzy Wyklętych walczących z sowieckim najeźdźcą". Zwrócono również uwagę, że polski ambasador w USA był związany z m.in. Bronisławem Geremkiem i Adamem Danielem Rotfeldem.
Emocjonalna odpowiedź ambasadora
W odpowiedzi na ten artykuł Ryszard Schnepf emocjonalnie odpisał na Facebooku. Jego zdaniem autorzy doniesień sięgnęli po "absurdalne argumenty", a to wszystko ma na celu odwołanie go z funkcji ambasadora USA. "Sięgnęli (autorzy - red.) do nazistowskiej tradycji oczerniania rodziny, grzebania w korzeniach, snucia przypuszczeń, sugerowania spisku. Nie wystarczy krytyka. Trzeba skopać, opluć, upokorzyć" – dodał.
Marzec 1968 i 1980 roku
Ambasador przytoczył również dwa incydenty ze swojego życia. Jednym z nich było zatrzymanie przez milicyjny patrol na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie 11 marca 1968 roku. "Wyrazili głęboki żal, że Hitler nie dokończył swego dzieła, przerabiając Żydki na mydło, a następnie sięgnęli po argumenty w postaci gumowych pał. Przypadkowi ludzie dowlekli mnie skatowanego do domu" – wspomina.
Kolejne przywołane wydarzenie miało miejsce 12 lat później. Schnepf wspomina, że w marcu 1980 roku grupa milicjantów przerwała jego wykład dla studentów na Uniwersytecie Warszawskim i zakuła go w kajdanki. "Postawiono mi zarzut szerzenia antyrządowej i antysystemowej propagandy przed zbliżającymi się wyborami do Sejmu. Już na wstępie jednak szczery do bólu dyżurny sierżant przypomniał mi, że moje miejsce od dawna jest w Izraelu" – dodał.
"Boję się o Polskę"
Schnepf kończy swój wpis stwierdzeniem, że autorzy obecnej kampanii nawiązują do tamtych wzorców, ponieważ "szczują, grożą i prowokują". "Nie, nie boję się o siebie. Nauczyłem się żyć na krawędzi. Boję się jednak o swoje dzieci, którym ktoś zapewne też powie kiedyś wynocha!. Boję się o Polskę" – zakończył ambasador.
Kania: W żadnym zdaniu nie ma nawet cienia antysemityzmu
Na wpis ambasadora szybko zareagowała Dorota Kania, dziennikarka "Gazety Polskiej" i autorka wspomnianego artykułu. Według niej Schnepf "zagrał antysemicką nutą, chociaż w tekście nie ma ani słowa na temat Żydów". "Nigdzie, w żadnym akapicie ani zdaniu nie ma nawet cienia antysemityzmu. Nie przeszkadza to ambasadorowi Schnepfowi rzucać bezpodstawnych oskarżeń, odwoływać się do 1968 r., uderzać w wysokie nuty pisząc o swojej rodzinie" – napisała na portalu niezalezna.pl.
"To nic innego jak paskudna gra w obronie własnej"
Dziennikarka oceniła również, że intencje ambasadora są bardzo czytelne, ponieważ jej zdaniem chodzi o uruchomienie przeciwko konserwatywnym mediom, a w dalszej kolejności Polsce nagonki, której efektem będzie przedstawienie Polski, jako państwa antysemickiego i ksenofobicznego. "Tymczasem jest to nieprawda. Ambasador Schnepf jest kiepskim ambasadorem i urzędnikiem MSZ, o czym świadczą fakty z jego przeszłości. Odwoływanie się do wydumanego antysemityzmu to nic innego jak paskudna gra w obronie własnej" – zakończyła.