Odkąd Prawo i Sprawiedliwość rządzi w Polsce, Jarosław Kaczyński regularnie atakowany jest przez polityków opozycji oraz ludzi ze świata mediów, wspierających partie opozycyjne. Kolej przyszła na Jerzego Stuhra, który co jakiś czas wypowiada swój sprzeciw wobec partii Kaczyńskiego. We wtorkowym wywiadzie udzielonym na antenie TVN24, Stuhr stwierdził m.in., że polityka PiS to "pomylony patriotyzm!" – On stoi na pograniczu nacjonalizmu. Tłumaczy się ludziom, że to jest uczucie patriotyczne – powiedział Stuhr.
– Jako polonista mówię, że semantyka tych słów straszliwie straciła na znaczeniu. My sobie potrafimy wrócić do prawdziwych wartości Wyspiańskiego, Norwida, ale nasze dzieci, które nie mają tego oczytania, mogą mieć problem - stwierdził Stuhr.
Na pytanie Justyny Pochanke, czy Stuhr mógłby zagrać Jarosława Kaczyńskiego, odpowiedział, że tak! Dalsza część wypowiedzi aktora była jednak co najmniej dziwna! Stuhr stwierdził bowiem, że wzrok Kaczyńskiego jest przerażający i właśnie taki wzrok starałby się pokazać w swojej roli.
– Szukałbym wzorów w postaciach Dostojewskiego, które niosły ze sobą ogromne emocje, ogromny ładunek energii, często kierowany w różny sposób. Ale gdybym miał wyciągnąć jakąś cechę pierwszą, to jest wzrok - powiedział.
– Wzrok, którego bym się przestraszył. Tak bym chciał, żeby widz zareagował, bo w tym wzroku może się tlić mściwość - mówił. Ja w młodości miałem do czynienia z taką postacią. Może to za duże porównanie, ale częściowo to był Piotr Wierchowieński w "Biesach" Dostojewskiego w reżyserii Andrzeja Wajdy. Człowiek, który był opętany siłą anarchii i to opętanie reżyser bardzo w nas aktorach wyzwalał. Pamiętam tamto przedstawienie - powiedział aktor.