Dominik Tarczyński uderza w PO. Zadał bardzo niewygodne pytanie [wideo]
"Chciałem zapytać panią senator (Joannę, przy. red.) Sekułę z Platformy, kim jest dla niej Jalal Bensaid, jej asystent, pochodzenia marokańskiego, który był w bardzo bliskich kontaktach z ambasadorem Maroka w Polsce? Ten człowiek jest nadal jej asystentem", mówił europoseł PiS Dominik Tarczyński podczas konferencji prasowej przed posiedzeniem Komisji ds. UE. Polityk powołując się na "doniesienia medialne", ujawnił, że jedna poprawka w PE kosztowała 50 tys. euro. "W przypadku Maroka to było 147 poprawek - 7 milionów 350 tysięcy euro jest poszukiwanych przez służby" - mówił.
Dodał, że w instytucjach unijnych za pieniądze podejmowane były działania "pro-Maroko czy Katar, ale też anty-Algieria", natomiast "jedno spotkanie konsultacyjne kosztowało 250 tysięcy euro".
Afera korupcyjna w Parlamencie Europejskim wybuchła w grudniu wraz z aresztowaniem byłej wiceprzewodniczącej PE, greckiej socjalistki Evy Kaili, która jest podejrzewana o branie ogromnych łapówek od Kataru. Jej adwokat Michalis Dimitrakopoulus poinformował w grudniu, że obrona złożyła wniosek, by zeznawała z wolnej stopy, z użyciem nadzoru elektronicznego, jednak prokuratura się do niego nie przychyliła. W efekcie Kaili pozostanie w areszcie tymczasowym w Belgii co najmniej do 22 stycznia.
Śledztwo w jej sprawie trwa także w Grecji, gdzie również grozi jej więzienie. Jeśli Kaili zostanie uznana za winną w Grecji, wyrok wydany przez krajowy organ sądowy będzie najprawdopodobniej surowszy niż ten w Belgii, gdzie kary za tego rodzaju przestępstwa są łagodniejsze - od 3 do 5 lat pozbawienia wolności. W ojczystym kraju grozi jej 15 lat więzienia.
W Grecji Kaili jest m.in. pod lupą urzędu ds. prania pieniędzy. Śledztwo w jej sprawie ma doprowadzić do ustalenia, czy przywoziła z zagranicy niezadeklarowane środki finansowe i inwestowała je w Grecji, głównie w nieruchomości.