Ewa Kochanowska: Spodziewałam się, że zamiast wystawy trumien na Torwarze, znajdą się one w zakładach medycyny sądowej
Czy ekshumacje ciał ofiar katastrofy są niezbędne? Do jakich największych zaniedbań doszło od razu po wypadku? I dlaczego temat katastrofy smoleńskiej wciąż tak bardzo dzieli Polaków? Odpowiedzi na te i inne pytania w rozmowie z Telewizją Republika udzieliła Ewa Kochanowska, wdowa po Januszu Kochanowskim, Rzeczniku Praw Obywatelskich, który zginął w Smoleńsku.
TelewizjaRepublika.pl: Czy uważa Pani, że ekshumacje ciał ofiar katastrofy smoleńskiej są niezbędne?
Ewa Kochanowska: Tak stanowi prawo. Od dawna stawiam pytanie dlaczego, wbrew prawu nie dokonano autopsji w kwietniu 2010 r. W Moskwie w czasie identyfikacji wszystkim trzem grupom rodzin mówiono, że trumny nie będą otwierane w Polsce. Co się za tym kryło? Kto tak zarządził? Nikt nie chce na ten temat rozmawiać, ani udzielić jakichkolwiek informacji. Po przylocie do Polski nie badano ciał nawet wzrokowo. Wtedy niepotrzebne by były ekshumacje, bo te ciała nie były jeszcze pogrzebane. Do dziś prześladuje mnie pytanie, dlaczego ich wtedy nie zbadano? To jest pytanie, które zadaje sobie od ponad 6 lat.
TelewizjaRepublika.pl: Część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej apeluje o wstrzymanie ekshumacji? Co może być tego powodem?
Ewa Kochanowska: Nie chcę komentować zachowań rodzin. To jest osobista tragedia każdej z rodzin. Każda z nich ma prawo wyrazić swoje zdanie, tak jak ja wyrażam swoje teraz. Temat katastrofy jest bardzo bolesny. Myślę, że też poza uczuciami strachu, przerażenia, który nam wszystkim towarzyszy, jest także pewna nieświadomość wśród niektórych rodzin co do stanu faktycznego. Bardzo trudno jest oceniać postawę osób, które nie zamierzają zagłębiać się w ten temat i chcą go ostatecznie zamknąć. I ja to też rozumiem.
Czego nie rozumiem, to mieszanie się osób postronnych, które o stanie faktycznym nie mają pojęcia, jak np. Federacja Rodzin Katyńskich, która ze swej istoty powinna stać na straży prawdy, a staje po stronie rosyjskiego barbarzyństwa wobec ciał naszych bliskich, nie zważając nawet na protesty niektórych swoich członków.
TelewizjaRepublika.pl: Do jakich zaniedbań doszło od razu po katastrofie? Co sprawiło, że ciała mają ponownie zostać ekshumowane?
Ewa Kochanowska: Nie chcę mówić o rzeczach abstrakcyjnych. Jest prawo, twarde prawo, ale prawo i ono powinno wyznaczać sposób postępowania. Niestety nie trzymano się tego prawa. Nie można zakończyć śledztwa, zanim szczątki nie zostaną przebadane. Ja się spodziewałam w kwietniu 2010 r., że zamiast wystawy trumien na Torwarze, znajdą się one w zakładach medycyny sądowej. Dlaczego tak się nie stało? Nie wiem.
TelewizjaRepublika.pl: W piątek odbyła się konferencja podkomisji smoleńskiej. Czy dzięki niej dowiedziała się Pani nowych faktów, a może coś Panią zaskoczyło?
Ewa Kochanowska: Jestem żywo zainteresowana sprawą katastrofy, dlatego nie wiem, które fakty znałam już wcześniej, a których nie. Jednak co mnie najbardziej zaskoczyło? Zachowanie posłów, którzy złożyli wniosek o przesłuchanie komisji badającej wypadki lotnicze. Panowie rośli, dobrze odżywieni i odziani byli bardzo poruszeni jednym momentem mojego wystąpienia. W pewnym momencie mówiłam o tym, jak wyglądało przesłuchanie w prokuraturze i ogląd akt personalnych. Wspomniałam, że nie mogliśmy mieć telefonów, żadnych środków do robienia notatek. Wtedy wśród tych panów zapanowało szalone poruszenie. Pomyślałam, że być może w końcu coś do nich dociera. Jednak po chwili zorientowałam się, że to telefony dotknęły ich najbardziej. Co oni by zrobili bez tych telefonów? Dla nich pozbawienie mnie czegoś takiego jak telefon, było chyba największym ich przeżyciem w czasie mojego wystąpienia.
TelewizjaRepublika.pl: Dlaczego temat katastrofy wciąż wywołuje tak wielkie poruszenie i podział wśród społeczeństwa?
Ewa Kochanowska: Katastrofie zrobiono wielką krzywdę od samego początku. Nigdy tego nie zapomnę i nawet zbieram materiały, które chcę przedstawić szerszej publiczności na świecie. Wybieram się na międzynarodową konferencję, na której chcę pokazać, jak propaganda rządowa odnosiła się do tematu katastrofy. W jaki sposób wypowiadali się członkowie rządu i inne osoby publiczne. Myślę, że minęło 6 lat i znów odbywa się jakieś pranie mózgu, jakiś bełkot i mieszanie rzeczy ważnych z nieważnymi. Chciałabym pokazać, jak państwo zdało egzamin w tej nagonce propagandowej, w dzieleniu rodzin i społeczeństwa. Brak empatii, różne skandaliczne wypowiedzi, wielka akcja niszczenia w społeczeństwie ludzkich odruchów, lansowanie amoralnych zachowań jako normy, że wymienię pierwsze z brzegu. Szkoda, że tyle energii nie zostało spożytkowane bardziej godnie.
Rozmowę prowadziła Emilia Pobłocka.