Ewa Stankiewicz odpowiada na krytykę raportu technicznego podkomisji smoleńskiej! ZOBACZ!
Adrian Stankowski w programie Telewizji Republika ,,Republika po południu\'\' rozmawiał z Ewą Stankiewicz - Mamy tutaj do czynienia z raportem fałszywym, który reprezentuje państwo polskie. Natychmiast powinien być wycofany. I nawet jeśli nie możemy zastąpić go raportem technicznym to trzeba wyrzucić raport komisji Millera, który jest sfałszowany - powiedziała w programie.
– Na czym polega ta kontrowersja główna? Bo pan redaktor Marek Pyza pisze, niedosyt. Pani redaktor pisze, że to krok milowy.
– Można mieć dystans, bo to są kwestie podlegające ocenie, ale trzeba po prostu sięgnąć do raportu i go przeczytać samemu. Bardzo żałuję, że nie ma tu Marka. To nie jest atak na niego w żaden sposób. Zdumiało mnie to omówienie, z którego wynika, coś co słyszymy od dłuższego czasu - że niewiele w ogóle wiemy. Nie ma tego w jego omówieniu, ale generalnie powtarza się takie tezy, że bardzo trudno będzie dojść do prawdy i być może nigdy się tego nie dowiemy.
– Raport techniczny jest czymś wielkiej wagi, przytaczającym wiele ustaleń i dowodów. Do porządku dziennego można przejść dopiero wtedy, tylko wtedy kiedy się go nie czytało. Bezspornie zostały ustalone kluczowe kwestie, co zapoczątkowało zniszczenie samolotu i co spowodowało początek zniszczeń.
– Absolutnie nie zgadzam się z Markiem Pyzą, który twierdzi, że pewne przesłanki wskazują na wybuch w skrzydle. Ja przepraszam bardzo, jeśli mamy całą listę dowodów, ustaleń, jeśli materiał jest zagięty o 360 stopni w linii równoległej do toru lotu, to jest to podpis eksplozji. Ale takich podpisów jest dużo więcej. Została wykonana rekonstrukcja skrzydła z dużą precyzją. Raport wymienia tylko te, do których komisja nie ma żadnych wątpliwości.
– Jest cały szereg punktów, które zostały pominięte przez poprzednie raporty, co pozwoliło forsować fałszywe tezy dotyczące przyczyn katastrofy.
– Pyza twierdzi, że żeby czegoś się dowiedzieć, potrzebujemy trzech rodzajów badań. Pewne rzeczy zostały rozstrzygnięte. Można w dalszym ciągu badać skrzydło, czy drzwi, ale czy 7 czy 8 poziom badań zniweluje te pięć poprzednich? Oczywiście dalsze badania są bardzo potrzebne. Jest bardzo potrzebna kwestia przeżywalności i Marek Pyza wymienia to.
– Wykonano dokładny model. Ten model zderzony z podłożem dużo twardszym niż był w Smoleńsku, bo z betonem, w takiej sytuacji jak opisuje raport MAKu i Millera, pod takim katem zderzając się z ziemią, to przełamał by się na dwie części, nawet nie oddzielając się od siebie. Przód byłby zgnieciony, ale druga część jest uszkodzona, ale nie powoduje śmierci pasażerów.
– Pan Marek Pyza zarzuca temu raportowi zbytnio zwięzłość i że nie jest publikowany rzetelny opis przeprowadzonych badań.
– Jest bardzo rzetelny, jest cala metodologia badań. Jest powiedziane co jest przedmiotem badań i co zostało ustalone. (...) Na poziomie naukowym nie spotkałam się z atakiem, ponieważ jest to niezwykle trudno zaatakować. Jest to kwestionowanie faktów.
– Może nie używajmy słowa atak, ale krytyka, bo każde badanie naukowe powinno zawierać krytykę.
– Ta krytyka powinna odnosić się do faktów, ale nie można mówić, że niewiele ustaliliśmy i w sumie nic nie wiadomo. Omówienie Marka Pyzy mówi, że żadna kwestia nie została do końca zbadania. Niektóre kwestie zostały precyzyjnie opisane, inne wymagają szeregu badań, bo nie mamy jeszcze wiedzy, na przykład w sferze przeżywalności.
– Komisja wskazała na fakt, że fotele były bardzo rozczłonkowane i Marek Pyza w swoim artykule podaje zarzut, że co z tego wynika. Taki był zamysł komisji. Podaje fakty, które zostały potwierdzone. Tam, gdzie jest to niepowtarzalne wysuwa wnioski. Jednym z tych wniosków jest to, że w lewym skrzydle doszło do eksplozji i to było zapoczątkowaniem katastrofy, destrukcji samolotu. Oraz to, że w centropłacie doszło do eksplozji. Ta natura eksplozji została bardzo dobrze udokumentowana.
– Gdyby opisywać całość pracy komisji, to byłoby to kilka tysięcy stron i natychmiast byłby zarzut, że raport jest nieczytelny.
– Pan redaktor Pyza pisze o rozłamie w komisji i o tym, że wewnątrz komisji istnieje spór wobec niektórych hipotez. Względem jakich hipotez istnieje spór i czy ten raport został podpisany przez wszystkich członków komisji?
– Czy został podpisany, trzeba pytać szefa komisji. Nie chcę tutaj za niego odpowiadać. Co do sporu, to jest to mniej więcej taki spór, posłużę się tutaj zapożyczonym komentarzem od kolegi dziennikarza - ,,To jest tak, jakby jedna grupa mówiła 2+2=4 a druga grupa mówiła 2+2=8 i by przedstawiać różnice tych zdań jako spór''. Otóż nie. Za jedną grupą, nie wiem czy to można nazwać grupą. Za badaniami jednych członków komisji stoją dowody a za jakby forsowaniem pewnej tezy grupy - chyba wymienię tutaj nazwisko, bo prędzej czy później będzie o tym mowa. Mowa tutaj jest o grupie Marka Dąbrowskiego. Ja przytoczę tutaj tylko rozstrzygnięcie. Wydaję mi się, że można się powołać na Franka Taylora, który jest absolutnie bezstronny, który przyjechał się i zapoznał z hipotezami wszystkich tych grup tzw. sporu i nie miał wątpliwości co do tego, za którą hipotezą stoją dowody. Różnica jest z tego mi wiadomo, co do niskiej i wysokiej trajektorii lotu i tak naprawdę jest to - z mojej wiedzy to wynika - forsowanie na siłę wersji uderzenia w brzozę, wbrew dowodom. W momencie kiedy udowodniono, że były eksplozje w skrzydle, do czego nikt w komisji nie ma wątpliwości, po rekonstrukcji skrzydła już bardzo trudno było zakwestionować eksplozję. Tam po prostu widać, że nie ma miejsca na przejście brzozy, widać epicentra wybuchu. Trudno było już kwestionować to, że były wybuchy w skrzydle. Natychmiast ta wersja uległa zmianie i wobec tego powiedziano, że dobrze były wybuchy, ale i tak to skrzydło dotknęło brzozy, dokładnie tym miejscem w którym był wybuch. Z jednej strony mamy bardzo poważne badanie, zrobione przez zagraniczne instytuty co do milimetra. Z drugiej strony mamy grupę ludzi, która jak wydaje się - nie chcę tutaj użyć słów słów w sposób amatorski - taką z brakiem otwartości. Wbrew dowodom forsują jakąś z góry ustaloną tezę.
– Komisja stara się nie bazować na jedynym źródle. Wszyscy zewnętrzni partnerzy komisji są poddani ogromnej presji, naciskom, próbom wyeliminowania ich z partnerstwa. To jest bardzo niebezpieczne, co się dzieje z członkami komisji. To samo dzieje się z partnerami komisji, instytucjami. To jest rzecz niebywała.
O raporcie komisji Millera
– Mamy tutaj do czynienia z raportem fałszywym, który reprezentuje państwo polskie. Natychmiast powinien być wycofany. I nawet jeśli nie możemy zastąpić go raportem technicznym to trzeba wyrzucić raport komisji Millera, który jest sfałszowany.
– Ten raport nie powinien ani minuty dłużej reprezentować państwa polskiego. Ja powiem więcej on nie powinien reprezentować państwo polskiego ani minuty dłużej po ujawnieniu i to nie opinii publicznej, ale władzom Polski i organom ścigania zapisu domagania się sfałszowania tego raportu, tego dochodzenia przez szefa komisji na pierwszym posiedzeniu. On domagał się od swoich podwładnych, że musimy działać w sposób niestandardowy, domaga się jednakowego przekazu ze stroną rosyjską, który już istnieje. Domaga się od Polaków abyśmy mieli jednolity przekaz ze stroną rosyjską. Chwilę po tym jak organy, władze polskie powzięły wiedzę na temat tego, ten raport natychmiast powinien być usunięty. Ten raport, raport techniczny pokazuje całą listę ustaleń, które tamten pomija i nie pozwala na wyciągnięcie oczywistych wniosków.