"Kalifat Europa”. Czy jesteśmy na niego skazani?
Paryż. Wieża Eiffela została zwieńczona półksiężycem, a katedrę Notre Dame obudowano wysokimi minaretami. Wokół budynków tłoczy się tysiące mężczyzn, którzy oddają pokłon Allahowi. Brzmi abstrakcyjnie, czy może złowieszczo prawdopodobnie?
Jedno jest pewne – islam wyszedł z cienia i przeprowadza ekspansję, zaś Europa oddaje pole bez walki. Tomasz Terlikowski w swojej najnowszej książce "Kalifat Europa” pokazuje, co może się stać, jeśli w porę się nie ockniemy, a także obala krążące mity na temat islamu. Jednak autor zadaje również inne, fundamentalne pytanie: czy nad Bazyliką św. Piotra w Rzymie zawiśnie czarna flaga kalifatu?
Cel: podbicie Europy
"Kalifat Europa”, to szeroka analiza islamu, która nie tylko rozprawia się z panującym powszechnym przekonaniem o "religii pokoju”, ale także ukazuje prawdziwy cel wyznawców Allaha, którym jest podbicie Europy oraz stworzenie na jej terenach kalifatu. Jednak, co ważne, książka nie tylko systematyzuje najważniejsze przyczyny coraz większej liczby wyznawców islamu, ale również próbuje się do niego odnieść na gruncie teologicznym.
Słabość Europy siłą islamu
Tomasz Terlikowski przekonuje, że siłą islamu jest słabość Europy, która zlaicyzowana i pozbawiona jakichkolwiek wartości zmierza ku unicestwieniu. Chociaż autor podaje powszechnie dostępne informacje, to jednak zebrane w jednym miejscu, tworzą niezwykle ponury obraz naszego kontynentu. Od dłuższego czasu jesteśmy świadkami pewnych niepokojących (dla niektórych zapewne wręcz przeciwnie) trendów społeczno-politycznych. Pogrążona w konsumpcji oraz wyprana z chrześcijańskich wartości Europa umiera. Umiera dosłownie, ponieważ wskaźniki dzietności są dramatycznie niskie. To sprawia, że miejsce białych Europejczyków zaczną zajmować (to już ma miejsce) przybywający tu muzułmanie, którzy, gdy tylko staną się większością, zaczną wprowadzać i stosować prawo szariatu.
Autor przekonuje, że Europa utraciła chęć do życia, czego znakiem jest brak poszanowania życia w wielu krajach. Wydaje się, że powinno być ono najwyższym dobrem, które będzie ze wszystkich sił chronione. Tak się jednak nie stało, a przykład Belgii, czy Holandii, w których prawo regulujące kwestię aborcji, czy eutanazji jest bardzo liberalne, tylko dobitnie to pokazuje.
Wszystkiemu winien kolonializm?
Według Terlikowskiego na współczesne myślenie ma kilka czynników. Przede wszystkim autor wskazuje na wstyd wynikający z kolonializmu, a który został również bardzo sprytnie wykorzystany przez szeroko pojętą lewicę europejską. Z kolei wszechobecna konsumpcja oraz panujący hedonizm sprawiają, że sukcesywnie podmywane (albo raczej efektownie burzone) są fundamenty naszej cywilizacji, które odpowiadają za jej trwałość. Prym w tym działaniu wiodły zwłaszcza lata 60. XX wieku, w których ten proces znacząco przyspieszył. Aborcja, liberalizacja prawa rozwodowego, zmiana myślenia o seksualności zniszczyły istniejące wówczas więzi i nie wytworzyły nowych.
One way ticket?
– Europa i Stany Zjednoczone przypominają raczej rozrywkowy dom starców hippisów, którego pensjonariusze, choć budynek otoczony jest rzeszą wygłodniałych młodych ludzi, którzy tylko marzą o wdarciu się do przytułku i zrobienia w nim własnych porządków, myślą tylko o tym, by jeszcze trochę poużywać życia. Zamroczenie jest tak silne, że część uznaje, iż owi młodzieńcy przed drzwiami, to świetni partnerzy seksualni, z którymi będzie można się zabawić. Poziom oderwania pensjonariuszy od życia jest tak mocny, że nawet karabiny, maczety i bomby trzymane przez ludzi otaczających dom starców postrzegane są jako kwiaty i wibratory – pisze Terlikowski.
Chociaż powyższe porównanie jest niezwykle mocne, to wydaje się, że niestety autor niewiele się pomylił. Europa wobec ostatniego najazdu imigrantów okazała się bezczynna, zaś kwiaty, którymi kobiety witały migrantów szybko zamieniły się we łzy po licznych gwałtach. Coraz więcej państw przyznaje to, co wcześniej było tajemnicą poliszynela – że istnieje na ich terytorium problem z muzułmanami. Wydawałoby się, że policja pilnująca przestrzegania prawa szariatu, czy sądy według Koranu, to obraz Afryki, czy Bliskiego Wschodu. Okazało się jednak, że to współczesna rzeczywistość w Wielkiej Brytanii, czy Szwecji.
Agresywny islam
Terlikowski przekonuje, że wśród wielu chrześcijan rozpowszechniony jest mit islamu, jako religii pokoju, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Według niego agresja i walka, to nieodłączna część tej religii, zaś jej celem jest podbicie terenów zamieszkanych przez "niewiernych”. Zdaniem autora muzułmanie dążą do zbudowania europejskiego kalifatu i likwidacji chrześcijaństwa, ponieważ utożsamiają go z niebezpieczną przeszkodą.
Niewątpliwą zaletą książki jest fakt, że nie skupia się ona wyłącznie na kwestiach społeczno-politycznych, ale sięga znacznie głębiej. Terlikowski zastanawia się na przykład, czy prawdą jest, że wierzymy w tego samego Boga oraz, kto objawił się Mahometowi. Ponadto przytacza konkretne sury na stawiane w książce tezy. W ten sposób czytelnik ma spójny oraz poparty wiedzą obraz islamu.
Czy jesteśmy skazani na europejski kalifat?
Pomimo tego, że książka utrzymana jest w tonie pesymistycznym (warto dodać, że autor opisał również dramatyczną sytuację chrześcijan pod rządami muzułmanów), to jednak zakończenie daje czytelnikowi nadzieję, że nie wszystko jest jeszcze stracone. Co prawda Terlikowski podkreśla, że możliwa jest pomyślna przyszłość Europy, ale Europejczycy muszą podjąć pewne działania. Przede wszystkim, co podkreśla autor, należy koniecznie wrócić do religii, a także musi nastąpić odrodzenie demograficzne. Jednak w jego ocenie obie kwestie są ze sobą ściśle powiązane, ponieważ wielodzietność w tej skali jest możliwa wyłącznie, gdy istnieją motywy religijne. Ponadto Europa powinna prowadzić konsekwentną i przemyślaną politykę imigracyjną. Zdaniem Terlikowskiego ostatnim krokiem pozostaje pragnienie nawrócenia obecnych muzułmanów na chrześcijaństwo.
– Dlatego też, gdy zastanawiamy się, co możemy zrobić w obliczu ogromnego kryzysu, odpowiedzi dostarcza nam Matka Boża z Fatimy. Otóż tym, co pozostaje nam do zrobienia, jest pokuta, pokuta i jeszcze raz pokuta. A także zawierzenie świata i naszego życia Niepokalanemu Sercu Maryi i codziennie odmawianie różańca. Także w intencji muzułmanów i ich nawrócenia. Jezus Chrystus jest jedyną nadzieją i dla nich, i dla nas. Ostatecznie nie ma znaczenia, czy Europa przetrwa, czy nie. Liczy się tylko to, czy ocalimy nasze dusze – kończy swoją najnowszą książkę "Kalifat Europa" Tomasz Terlikowski.