Ks. Stryczek (pomysłodawca "Szlachetnej Paczki"): Bieda stygmatyzuje
– Wolontariusz wciąż brakuje, bo ciągle trwa rekrutacja. Potrzeba 11500 wolontariuszy „Szlachetnej Paczki”. Z kolei w „Akademii przyszłości”, gdzie pracujemy z najgorszymi uczniami w szkole, oni potrzebują tutorów, potrzebujemy 2300 osób do tego zadania. Zaangażowanie w nasz wolontariat nie jest banalne – powiedział na antenie Telewizji Republika ks. Jacek Stryczek, pomysłodawca akcji „Szlachetna Paczka”.
– Samo słowo „szlachetny” - to tak gdyby ktoś tonął i ludzie mu krzyczeli „dopłyń do brzegu”, „masz tu banana, dopłyń”. Szlachetny to nie ktoś kto kibicuje, ale skacze do wody, by uratować potrzebującego. Nasz wolontariat polega na tym, że idziemy do tych potrzebujących rodzin, to nie jest pomoc przez szybę, tylko trzeba wziąć na siebie ciężar pomocy. Często nasi wolontariusze po odwiedzeniu potrzebujących mówią – myślałem, że mi jest ciężko, ale problemy, które ja mam, to żadne problemy – dodaje ks. Stryczek.
Kto najczęściej zgłasza się do pomocy? – Mamy dwie grupy wolontariuszy. Nasz wolontariat jest dobrze przemyślany i zorganizowany. To stosunkowo niewielkie zaangażowanie czasowe – około 60 godzin przez 3 miesiące, a daje duży efekt. Najczęściej zgłaszają się do nas ludzie, którzy dużo robią. To często osoby młode, które szukają rozwoju, nowych doświadczeń, ale mamy też coraz większą grupę ludzi w wieku 30 +. To ludzie którzy pracują w firma, w korporacjach, ale nie chcą żyć tylko dla pieniędzy. Zgłaszają się do nas, bo to przewidywalny wolontariat, wiadomo, ile trzeba czasu – zauważa nasz gość.
"Naprawdę biedni są cisi"
– W Akademii Przyszłości, gdzie pracujemy z najgorszymi uczniami, mam taki przykład – idzie wolontariuszka z podopiecznym i on mówi – idę się utopić, bo nikomu na mnie nie zależy. Gdy pracujemy z takim dzieckiem, nie można powiedzieć – trzeba mu dać korepetycje – te dziecko nie lubi się uczyć, trzeba znaleźć do niego klucz. Uczenie na siłę sprawia, że tej nauki nie ma. Musimy te dziecko zmotywować, żeby mu się chciało. Kiedyś jedna wolontariuszka próbowała nauczyć dziecka angielskiego, w końcu, gdy wzięła go na Planty, spotkali obcokrajowców i wypytywała go, co oni powiedzieli. Małymi kroczkami te dziecko zaczęło zastanawiać się, że ten język jest mu potrzebny. Polecam wolontariat w Akademii Przyszłości, to projekt całoroczny. Tutor pracuje się z dzieckiem przez cały rok. Przeprowadzamy dzieci od porażki w szkole do sukcesu w życiu. Z kolei w „Paczce” chodzi o to, żeby znaleźć rodziny w potrzebie, to wyzwanie dla wolontariusza. W Polsce jest dużo biedy roszczeniowej, ludzi, którzy wyglądają na biednych, którzy nauczyli się na tym zarabiać. Naprawdę biedni są cisi – ocenia ks. Stryczek.
Jaka jest geneza akcji? – Kiedy w 2001 roku startowaliśmy ze „Szlachetną Paczką” były duże podziały w naszym kraju. Byli ci, którzy dorobili się i ci którzy nie wskoczyli do wózka dobrobytu. Ci którzy dorobili się patrzyli z pogarda na tych, którym się nie udało. Myśleli - „mi się chciało, tobie się nie chciało”. Były bardzo duże podziały społeczne, zaczęliśmy łączyć biednych z bogatymi. Problem był ze sfinansowaniem „Paczki”, nie spałem dwa lata, mam 7 lat wycięte z życiorysu, nie pamiętam co się działo walcząc o to, żeby „Paczka” przetrwała. Miałem w sobie feromony porażki. Kiedy najbardziej potrzebowałem pomocy, instynktownie wiele osób też mną gardziło, nie chciało mi pomóc. Pomogli mi przetrwać studenci. Tak działa bieda. Nie chodzi o to, że ktoś ma mało, chodzi o to, że jest nikim. Porażka stygmatyzuje, ludzie nie chcą z takimi osobami spędzać czasu – zakończył nasz rozmówca.