Ostolski o sprawie prof. Zaradkiewicza: Pracownik Trybunału nie powinien podważać decyzji TK
– Pracownik Trybunału Konstytucyjnego jest urzędnikiem i w zakresie tego, czego dotyczy jego praca nie ma swobody, nie powinien też robić polityki z tego, co jest jego analizą – mówił w Telewizji Republika Adam Ostolski z "Krytyki Politycznej", komentując zakaz wypowiedzi dla mediów oraz prośbę o rezygnację z pracy wobec prof. Kamila Zaradkiewicza, dyrektora Zespołu Orzecznictwa i Studiów Trybunału Konstytucyjnego.
Dyrektor Zespołu Orzecznictwa i Studiów Trybunału Konstytucyjnego prof. Kamil Zaradkiewicz został poproszony o złożenie rezygnacji z pracy 21 kwietnia bieżącego roku. Wcześniej sędziowie zakomunikowali mu brak zaufania oraz zakazali dalszych wystąpień w mediach. Stało się to dzień po jego wypowiedzi, której udzielił dla Telewizji Polskiej. Prof. Zaradkiewicz mówił wówczas, że wyroki sądu konstytucyjnego mogą być uznane za ostateczne dopiero po analizie prawnej, dokonanej przez niezależny organ. Jego zdaniem Trybunał Konstytucyjny, jak każdy sąd, musi orzekać wedle reguł ustalanych przez ustawodawcę. Konstytucja RP, zdaniem Zaradkiewicza, nie wskazuje organu kompetentnego do analizy wyroków TK.
– Można mieć różne opinie, dopóki Trybunał się nie wypowie, to naturalne, że biuro analiz zajmuje się tym, ale już po podjętej decyzji Trybunału Konstytucyjnego pracownik Trybunału nie powinien jej podważać – ocenił w Telewizji Republika dziennikarz "Krytyki Politycznej"Adam Ostolski. – Upowszechnianie takich opinii zwłaszcza przez prawników zakłóca ład prawny w Polsce – dodawał.
Zdaniem dziennikarza "Krytyki Politycznej" urzędników obowiązują pewne reguły i nie mogą działać swobodnie w zakresie, który dotyczy ich pracy. – Pracownik Trybunału Konstytucyjnego jest urzędnikiem i w zakresie tego, czego dotyczy jego praca nie ma swobody, nie powinien też robić polityki z tego, co jest jego analizą – uznał.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Projekt PiS o Trybunale Konstytucyjnym w Sejmie. Szef klubu PiS: To propozycja kompromisu
Kubicki: Uchwała Sądu Najwyższego nie kończy sporu o TK, a jedynie go podsyca