Prof. Żylicz o pracach komisji Millera: Mogła być presja polityczna na przyspieszenie badania, jednak nie na ukrycie wyników
– Sądzę, że mogła być presja polityczna na przyspieszenie badania, jednak nie mam żadnych dowodów, że była jakaś presja na ukrycie wyników – mówił na antenie Telewizji Republika prof. Marek Żylicz. Były ekspert komisji Jerzego Millera podkreślał, że aby wszcząć międzynarodowe śledztwo, najpierw należy skonfrontować wyniki badań polskich uczonych.
– Uważam, że nowym faktem jest to grupa ekspertów komisji sejmowej posła Macierewicza twierdzi, że ma dowody na to, że było inaczej, niż twierdzą eksperci Millera. Tyle że decydenci, z którymi rozmawiałem twierdzą, że te dowody nie zostały przedstawione prokuraturze – mówił prof. Żylicz.
Były ekspert komisji Millera stwierdził, że zespół Laska dwukrotnie zwracał się o przedstawienie tych dowodów, jednakże to nie nastąpiło. – Nie wystarczy, że ktoś opublikuje wyniki swoich badań. Aby ustalić faktyczne przyczyny katastrofy, należy przedstawić dowody – stwierdził prof. Żylicz.
– Nigdzie w świecie orzeczenie o przyczynach katastrofy nie jest orzekane w drodze debaty uczonych akademickich. Robią to w raporcie eksperci lotniczy, a jeżeli sami sobie nie radzą, zwracają się do naukowców – mówił ekspert komisji Millera. – W całym cywilizowanym świecie istnieje system ustalania przyczyn katastrof lotniczych przez specjalne komisje, które przestrzegają przed innymi formami, także przed działaniem prokuratury – dodał.
Zapytany o to, dlaczego komisje rządowe nie brały pod uwagę wyników innych badań, prof. Żylicz stwierdził: – Mnie eksperci lotniczy, nie tylko Lasek, mówili, że np. prof. Binienda czy inni eksperci przedstawiają wyniki swoich badań, ale nie ma do nich założeń. To nie trafiło do komisji
Dopytywany, czy komisja ma być głucha i ślepa na informacje, które pojawia się w przestrzeni, gość TV Republika odparł, że „komisja powinna otrzymać jakiś dowód”. – O ile wiem, to nie ma ona obowiązku poszukiwania materiałów – dodał.
Natomiast zapytany, czy rządowa komisja ulegała jakiejś presji, prof. Żylicz stwierdził: – Sądzę, że mogła być presja polityczna na przyspieszenie badania, jednak nie mam żadnych dowodów, że była jakaś presja na ukrycie wyników.
– Presja była przede wszystkim ze strony mediów i społeczeństwa. To nie była presja dyktowana względami politycznymi – stwierdził ekspert. Natomiast dopytywany, czy presję wywierał minister, czy premier, odparł, że „tego nie wie”.
– Uważam, że cel weryfikacji międzynarodowej będzie osiągnięty, jeżeli będzie zrealizowany plan polskich ekspertów, czyli wznowienie działania komisji, gdzie eksperci zewnętrzni zaprezentują swoje badania. Następnie powinna odbyć się konfrontacja. I jeżeli po tym etapie nie będzie porozumienia, powinno zwrócić się do ekspertów np. z Unii Europejskiej – wyjaśniał prof. Żylicz, pytany o potrzebę powołania międzynarodowej komisji ws. katastrofy smoleńskiej. – Najpierw należy wyjaśnić, na czym polega ten spór – uzupełniał.