Sakiewicz: Mafijna solidarność wspiera Tomasza Grodzkiego w Senacie
Prokuratura Krajowa w marcu złożyła wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. Wniosek dotyczy „podejrzenia przyjęcia korzyści majątkowych od pacjentów lub ich bliskich w czasie, gdy Tomasz Grodzki był dyrektorem szpitala specjalistycznego w Szczecinie i ordynatorem tamtejszego Oddziału Chirurgii Klatki Piersiowej”. Według śledczych Tomasz Grodzki miał przyjmować od 1,5 tys. do 7 tys. zł łapówki w zamian za to, że podjął się operacji. Marszałek zasłania się immunitetem.
Tomasz Duklanowski, jeden z dziennikarzy, którzy odważyli się pisać o zarzutach wobec Grodzkiego, przypomina, że „wniosek o uchylenie immunitetu Grodzkiemu leży w Senacie już 2,5 miesiąca”. – Senatorowie PiS chcą, żeby trafił wreszcie na komisję regulaminową. Tymczasem prawnicy marszałka Grodzkiego robią wszystko, żeby to opóźnić, wyszukują kruczków prawnych – powiedział publicysta.
– Gdyby był to jeden świadek, słowo przeciw słowu, sprawa byłaby trudna. Ale prokuratura przesłuchała 200 osób, wyodrębniła 14 zdarzeń korupcyjnych, z których cztery nie uległy przedawnieniu – przypomniał.
Tomasz Sakiewicz zauważył: „Rozmawialiśmy z dziesiątkami osób, czasami sprawy wołały o pomstę do nieba”. – Ludzie wyciągali ostatnie pieniądze, żeby ratować swoich najbliższych. Przypomnijmy historię bezrobotnego pszczelarza, który oddał ostatnie pieniądze, żeby mieć wykonane prześwietlenie. Musiał oddać pieniądze, które miał przeznaczone na jedzenie na cały miesiąc, żeby zapłacić za rtg w państwowym szpitalu – powiedział red. Sakiewicz.
Grodzki zna prawdę
Duklanowski poinformował, że oprócz zeznań świadków prokuratura i CBA zebrały także inne dowody. – Są dowody materialne w postaci dokumentacji, która została zabezpieczona w Fundacji Pomocy Transplantologii, która działała przy szpitalu Szczecin Zdunowo, są wyciągi z kont bankowych – powiedział.
– Grodzki zna prawdę, wie, że przyjmował łapówki. Kiedy w zeszłym roku zrobiłem materiał na ten temat, telefony do Radia Szczecin się urywały – tak dużo ludzi chciało powiedzieć o tym, w jaki sposób zostały potraktowane przez Grodzkiego. Opowiadały o tym, że Grodzki domagał się od nich łapówek. Marszałek Grodzki boi się tej prawdy, bo wie, że gdyby sprawa trafiła do sądu, musiałby się zderzyć ze świadkami, od których brał pieniądze. Dlatego robi wszystko, by do tego nie doszło. Próbuje też zastraszyć osoby, które się tym zajmują, m.in. dziennikarzy, którym próbuje zamknąć usta, wyłączając jawność procesów – zauważył Tomasz Duklanowski.
– Na razie to ja jestem jedyną osobą, która stanęła przed sądem w związku z tą sprawą. Tomasz Grodzki zabronił ujawniania tego, co dzieje się na procesie, zasłania się immunitetem. Mafijna solidarność wspiera Grodzkiego w Senacie, bo trudno to nazwać inaczej. Osoby, które czują się pokrzywdzone przez Grodzkiego, to nie są działacze PiS, to są często wyborcy PO, SLD, PSL, od których wyciągano ostatnie pieniądze. Jeżeli nic się nie zmieni, to jedynymi skazanymi będą dziennikarze. Grodzki schowa się za immunitetem, a w sprawach karnych, które wytoczył dziennikarzom, będzie się chował za tajemnicą sadową – mówił Tomasz Sakiewicz.
Grodzki gra na czas
Tomasz Duklanowski zauważa, że „Grodzki gra na czas”. – Im dłużej ta sprawa będzie się ciągnęła, tym większe prawdopodobieństwo, że nie poznamy prawdy. Przypomnę, że podobna sprawa dotycząca korupcji w szpitalu kierowanym przez marszałka Grodzkiego już trafiła do prokuratury. 12 lat temu kolega Tomasza Grodzkiego ordynator oddziału ortopedii dr Roman K. usłyszał kilkadziesiąt zarzutów w związku z tym, że przyjął korzyści majątkowe od 30 pacjentów na kwotę 130 tys. zł. Ta sprawa trafiła do sądu, ale nigdy się nie zakończyła, bo kolega marszałka Grodzkiego Roman K. przedkłada zwolnienia lekarskie. Myślę, że na podobną sytuację liczy Tomasz Grodzki – powiedział Duklanowski.
– Gdyby marszałek Grodzki postanowił zrzec się immunitetu, sąd oceniłby sprawę. W tej chwili prawdę znają dziennikarze, prokuratorzy, ale w powszechnym obiegu nie jest ona znana – dodał dziennikarz.
– To, że Grodzki wytoczył sprawy i cywilne, i karne, pokazuje, ze rzeczywiście się boi. Sytuacja jest paranoiczna, kiedy zeznaje 200 osób, prokuratura chce mu postawić zarzuty, a jedynymi ściganymi są dziennikarze, którzy to opisują. Niestety nie wiadomo, jak sprawa się zakończy. W sądach bywa różnie. Już dwukrotnie zdarzyło się, że sąd odmówił mi prawa głosu w sprawach, w których byłem pozwany – przypomniał Tomasz Sakiewicz.