Tandem Tusk-Siemoniak zaczął odkręcać dezubekizację. Na powrót bajecznych emerytur czeka z niecierpliwością ok. 15 tys. osób
Nie ma pieniędzy dla emerytów, być może zabraknie ich na dalsze wypłaty 800 plus i wiele innych działań, wprowadzonych przez polski rząd Zjednoczonej Prawicy. Kasy może też nie być (taki będzie oficjalny powód odstąpienia od nich) na budujące nasżą gospodarczą podmiotowość inwestycje - jak np. CPK, czy pogłębienie toru wodnego do portu w Świnoujściu. Są jednak grupy, dla których pieniądze się znajdą, nawet gdyby reszta Polaków miała "wbić zęby w ścianę". Kasę i to dużą otrzymywać będą trafiający do nas migranci (formalnie od roku 2026, choć Tusk zapewnia, że "do tego nie dopuści"), która razem z dodatkowymi bonusami, np. mieszkaniami o standardach przekraczających "średnią krajową", uczyni z nich warstwę uprzywilejowaną w "tymkraju". Ale nie tylko oni będą mogli cieszyć się z życia w uśmiechniętej Polsce Tuska...
Dzięki specjalnej procedurze uruchomionej przez Siemoniakowskie MSWiA nawet 15 tys. osób może odzyskać pełne emerytury, obcięte za rządów Prawa i Sprawiedliwości na mocy ustawy dezubekizacyjnej.
Jak przypomina portal dorzeczy.pl, zgodnie z ustawą dezubekizacyjną, którą Sejm przyjął w 2016 r., emerytury i renty byłych esbeków i funkcjonariuszy tajnych służb PRL obniżono do wysokości średniego świadczenia wypłacanego przez ZUS, czyli ok. 2 tys. zł (emerytura) i ok. 1,5 tys. zł (renta).
Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica zobowiązały się w umowie koalicyjnej do odkręcenia przepisów wprowadzonych przez PiS. Z doniesień "Gazety Wyborczej" wynika, że rząd Donalda Tuska zaczął realizować tę obietnicę.
Dziennik informuje, że stowarzyszenie mundurowych zaproponowało rządowi przywracanie pełnych emerytur na podstawie art. 8a ustawy dezubekizacyjnej. "Pozwala on szefowi MSWiA wypłacać pełne świadczenia. Wystarczy, że z takim wnioskiem wystąpi do ministra funkcjonariusz, któremu zmniejszono emeryturę" – podaje "GW", co cytujemy za dorzeczy.pl
Służba takich funkcjonariuszy w PRL musi być "krótkotrwała", a oni sami musieli "rzetelnie wykonywać zadania i obowiązki" w wolnej Polsce, "w szczególności z narażeniem zdrowia i życia". "Te warunki są jednak tak niejednoznaczne, że właściwie minister ma tu pełną dowolność"– przyznaje "GW".
Siemoniakowskie MSWiA właśnie ten przepis chce wykorzystać do wyrównywania świadczeń. W tym celu w resorcie został powołany pełnomocnik, który w imieniu ministra, ma załatwić sprawy, o których mowa w art. 8a.
Jan Gaładyk ze Stowarzyszenia Emerytów i Rencistów Policyjnych powiedział w rozmowie z "Wyborczą", że pełnomocnik przywrócił pełne świadczenia już 200 osobom.
Siemoniak jakoś specjalnie się tym nie chwali. Taki skromny? No to coś przypomnijmy "panu ministrowi", bo może zapomniał, a to także powód do uznania, przynajmniej w tych środowiskach, do których Siemoniak czuje wyraźną miętę i to z wzajemnością. Siemoniak był od 2 sierpnia 2011 roku ministrem Obrony Narodowej w rządzie Tuska i stanowisko to utrzymał (w końcówce przy Kopacz) aż do utraty władzy przez PO w 2015 roku. Jego jedną z ostatnich decyzji - w październiku 2015 roku - było awansowanie na stopień pułkownika niejakiego Mazguły, peerelowskiego zupaka, który wsławił się później jako piewca Jaruzelskiego i stanu wojennego. "Pałkownik" M. uznał ten ostatni za "kulturalne wydarzenie". Warto także zaznaczyć, ze Mazguła występował i wcześniej i później wielokrotnie w obronie funkcjonariuszy komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, którym zabrano przywileje emerytalne.
Uznanie dla Mazguły (bo przecież awans na najwyższy stopień oficerski - wyżej są już generałowie - trudno uznać za coś innego) nie powinien w przypadku Siemoniaka dziwić. Swój do swego po swoje, jak mawiano przed wojną. Siemoniak zmienia resorty (kiedyś MON, teraz MSWiA, a potem, cóż, może kultura lub rolnictwo?), ale cel - zabezpieczenie finansowe bezpieczniaków - realizuje na każdym stanowisku, na którym postawi go partia.