Tego jeszcze nie było: w odwecie za głosowanie w sprawie aborcji, PSL stał się przedmiotem fizycznego ataku, któremu kibicują... koalicjanci ludowców!
Po odrzuceniu przez Sejm nowelizacji Kodeksu karnego zakładającej depenalizację i dekryminalizację aborcji, na posłów PSL wylała się fala hejtu ze strony środowisk i polityków proaborcyjnych. Ostra, brutalna, a często po prostu wulgarna "krytyka" postawy ludowców wyszła poza ramy werbalnego ataku - w Poznaniu oblano czerwoną farbą drzwi do siedziby PSL. Ten akt wandalizmu spotkał się "ze zrozumieniem" ze strony koalicjantów - i to nie tylko tych z Lewicy, ale także z Koalicji Obywatelskiej Tuska. Teraz bezpośredni atak na lidera ludowców Kosiniak-Kamysza przeprowadziła "Gazeta Wyborcza" (zwana złośliwie przez niektórych "Trybuną Ludu 2.0"). "GW" określiła Kosiniak-Kamysza jako "tęczowego Władka" i "tygryska", zarzucając mu także, że jest zdeklarowanym katolikiem (przypomniano nawet, jako widocznie "haniebny fakt", jego studenckie zaangażowanie w wolontariacie Karmelitów), a także to, że upomniał się o przywrócenie do Muzeum II WŚ takich postaci jak rodzina Ulmów, rotmistrz Pilecki i o. Kolbe.
Mniejszy lub większy atak środowisk lewicowych i liberalnych dotyka praktycznie wszystkich parlamentarzystów PSL.
– W moich mediach społecznościowych dwie trzecie wypowiedzi w tej sprawie [głosowania w sejmie - przyp. red.] jest pozytywnych i popierających moje stanowisko. Natomiast jedna trzecia to są wypowiedzi tak wulgarne, że nie spotkałem się z czymś takim w mojej 30-letniej karierze politycznej – powiedział w wywiadzie dla "Wprost" poseł Marek Sawicki.
Parlamentarzysta ocenił, że jeśli w taki sposób w Polsce ma być uprawiana polityka, to idziemy w bardzo złym kierunku. – Chcemy otwartego, tolerancyjnego społeczeństwa, tylko ta otwartość i tolerancja należy się stronie lewicowej, a innym już nie – zauważył.
Logicznej i spokojnej argumentacji doświadczonego posła PSL nie podzielają koalicyjni partnerzy Ludowców. "Poetyka" ich wpisów oraz popisów oralnych do tej pory zarezerwowana była dla wypowiedzi skierowanych do PiS i wyborców tego ugrupowania. "No szok i niedowierzanie! Liczyliście na kwiaty?" – drwił poseł Koalicji Obywatelskiej Franek Sterczewski, komentując zdewastowanie biura PSL. Krótkodystansowiec graniczny Tuska uznał dalej, że co prawda "każdy ma prawo do swoich poglądów, ale narzucanie innym zakazu aborcji to nie konserwatyzm, a podły religijny fanatyzm daleko wykraczający poza standardy demokracji XXI w.", napisał znawca współczesnej myśli politycznej, który też ostatecznie zasugerował że niszczenie biur partii politycznych, których poglądów siły "postępu i demokracji" nie podzielają nie jest wandalizmem, gdyż "wandalizmem jest deptanie praw kobiet" (oczywiście tych kobiet, które zdążyły się urodzić).
Frustracji wynikiem głosowania nie kryją także politycy Lewicy. Magdalena Biejat zapowiedziała, że posłanki tej formacji "nie dadzą spokoju" politykom PSL. Z kolei klub poinformował, że będzie składać projekty dekryminalizujące aborcję "do skutku".
Wszelkie rekordy w przekroczeniu jakichkolwiek granic pobiła jednak Doroty Łoboda, rzecznik prasowej klubu parlamentarnego KO. Ta eksponowana posłanka, reprezentująca bowiem niejako z urzędu stanowisko całego (!) klubu, w wypowiedzi medialnej uśmiechnięta powiedziała: "patrzę na to, co dzieje się pod biurami posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego. Być może wyborczynie (!) wybiją im z głowy pomysły, które mają i które sprawiają, że nie są w stanie zagłosować za czymś, co jest europejskim standardem", stwierdziła kuriozalnie Łoboda.
Po fizycznych atakach na biura PSL (ostatni raz lewica robiła coś takiego w 1947 roku) i medialnym linczu na Ludowcach, głos zabrał prezes Władysław Kosiniak-Kamysz. W wypowiedzi, którą cytujemy za portalem dorzeczy.pl, lider Polskiego Stronnictwa Ludowego przyznał, że po głosowaniu w sejmie politycy PSL są ofiarami hejtu i agresji.
– To nie jest tylko medialny atak, to oblewanie naszych biur farbami, hejt się leje. Demonstracje organizują osoby związane z Lewicą i nie tylko z Lewicy. Widzę, że posłowie wyrażają satysfakcję z tych demonstracji, również z Koalicji Obywatelskiej słyszałem takie wypowiedzi publiczne posłów – dodał Kosiniak-Kamysz.– Zgłaszamy takie ataki, to niszczenie mienia. Tam są pracownicy, którzy mają prawo czuć się bezpiecznie. Władze państwowe mają obowiązek zapewnić każdemu bezpieczeństwo. My jako politycy mamy prawo liczyć się z różnymi emocjami, ale zwykły pracownik, który nie jest politykiem, musi czuć się bezpiecznie. Atakowanie nie jest w porządku. Pracownik, który przychodzi rano do pracy i widzi, że tablice są oblane czerwoną farbą, może czuć się zagrożony – mówił w RMF polityk. Prezes PSL zaznaczył, że ataki będą zgłaszane na policję. Przypomniał, że tolerancja to słowo związane z lewicą, ale jest to pojęcie, które musi działać dwutorowo.
Władysław Kosiniak-Kamysz nie rozmawiał o atakach na PSL z Donaldem Tuskiem, ale "ma zamiar to zrobić".
Relacje PSL z KO zaczynają coraz bardziej przypominać relacje mikołajczykowskiego PSL z komunistyczną PPR z lat 40. Wtedy też lider ludowców, Stanisław Mikołajczyk, był wicepremierem, co jednak wcale nie przeszkadzało ówczesnej lewicy w atakach, także fizycznych, na lokale i działaczy Polskiego Stronnictwa Ludowego.
To trochę jednak niebywałe, że @DorotaLoboda - Rzecznik prasowy Klubu Parlamentarnego @Platforma_org cieszy się z dewastacji biur parlamentarnych swojego koalicjanta @nowePSL i publicznie zachęca wręcz, by nadal były dewastowane. pic.twitter.com/Ma4GW215Dq
— Emilia Kamińska (@EmiliaKaminska) July 18, 2024
No szok i niedowierzanie! Liczyliście na kwiaty? … https://t.co/8X0uJcYPV0
— Franek Sterczewski (@f_sterczewski) July 19, 2024