Totalny odlot Lisa. Reprezentacja gra dobrze, bo w Polsce nie ma demokracji
Najlepiej szlo nam na mistrzostwach w latach \'74 i \'82 - takimi słowami rozpoczyna się "wstępniak" Tomasza Lisa dotyczący nadchodzących mistrzostw śwata. Redaktor Lis nie byłby jednak sobą, gdyby łącząc "faktów" nie stworzył kolejnej głupoty,z którą podzielił się ze światem.
Czy da się połączyć sukcesy kadry Górskiego, Piechniczna i Nawałki? Oczywiście, że tak i nie chodzi tu o postawę sportową, a polityczną otoczkę. Wszystkie sukcesy wspomnianych trenerów i ich drużyn, miały być według Tomasza Lisa otoczone polityczną dyktaturą.
Najlepiej szło nam na mistrzostwach w latach '74 i '82, czyli w głębokim PRL. W czasach demokracji, w latach 2002 i 2006, było słabo. (...) Ponieważ demokracją w tradycyjnym sensie już nie jesteśmy, a dyktaturą też nie, w korelacji między polityką a piłką przewiduję wyjście z grupy i dojście do 1/8 albo ćwierćfinału" - napisał Lis.
Trzeba przyznać, że takie podejście do sprawy może być co najmniej kontrowersyjne, ale oprócz zestawienia dat nie ma w nim zbyt wiele prawdy.
Według teorii Tomasza Lisa największe sukcesy reprezentacja Polski powinna odnosić także od lipca 2006 roku do listopada 2007. Wtedy to, również rządził PiS i "ten zły" Jarosław Kaczyński.
Niestety zespół objęty przez Leo Benhakera nie prezentował się najlepiej. We wrześniu przegrał u siebie 1:3 z Finlandią i zremisował 1:1 z Serbią. Później było lepiej, ponieważ w końcowym rozrachunku udało się awansować do Euro 2008.
Gdyby jednak wziąć temat jeszcze bardziej ogólnie to w światowej czołówce powinniśmy mieć zespoły z krajów, gdzie według wytycznych Lisa nie ma demokracji. Czy na mundialu w Rosji biegać będą piłkarze Białorusi, Wenezueli czy też Korei Północnej? Każdy, nawet średnio rozganięty kibic wie, że takie drużyny odpadły w eliminacjach, mimo że w kraju demokracji raczej nie zaznamy.
Cóż, pozostaje mieć zatem nadzieję, że kadra odniesie sukces, a sam Tomasz Lis będzie musiał "odszczekać" swoje teorie w obecności zwycięskich piłkarzy.