Ujawnione przez nas dokumenty demaskują kłamstwa Ewy Kopacz!
Ewa Kopacz kilkanaście dni temu twierdziła, że do Rosji tuż po katastrofie smoleńskiej jechała z poczucia „wyższej konieczności, obowiązku i powinności” i także dlatego, że została wyznaczona jako reprezentant rządu ds. opieki nad rodzinami ofiar i był to jej „jedyna rola na miejscu”. Tymczasem ujawnione przez nas dokumenty wskazują jasno, że Kopacz do Moskwy poleciała, aby pomagać rosyjskim patomorfologom w identyfikacji ofiar katastrofy.
„Byłam tam, ponieważ chciałam w tych bardzo trudnych chwilach zaopiekować się rodzinami tych, którzy zginęli. Czułam, że to wyższa konieczność, obowiązek i powinność. Zostałam wyznaczona jako reprezentant rządu do spraw opieki nad rodzinami ofiar. Decyzja została podjęta na moją prośbę. To była moja jedyna rola tam na miejscu” - pisała na Facebooku Ewa Kopacz 31 maja, w dniu przesłuchania jej przez prokuraturę w charakterze świadka w sprawie m.in. nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.
Po wyjściu z prokuratury Kopacz zapewniła, że w Rosji „nie wykonywała czynności związanych z Ministerstwem Zdrowia”, a pojechała jedynie opiekować się rodzinami smoleńskimi. Potem w mediach potwierdzał to m.in. Grzegorz Schetyna.
Czy tak jednak było naprawdę? Dotarliśmy do dokumentu opracowanego w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów 23 kwietnia 2010 r., gdzie w rozdziale „Identyfikacja ofiar” czytamy:
„Minister Zdrowia Ewa Kopacz 11.04.2010 r. poleciała do Moskwy i wraz z zespołem pomagała rosyjskim patomorfologom w identyfikacji ofiar katastrofy. W skład zespołu weszli przedstawiciele Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji, specjaliści medycyny sądowej z zakresu antropologii i genetyki oraz eksperci wojskowi, a także pracownicy instytucji rządowych w celu wsparcia logistycznego. Pani Minister wraz ze swoim zespołem powróciła do Moskwy w dniu 21.04.2010 r. w celu dokończenia identyfikacji pozostałych 21 ofiar”.
We wcześniejszym akapicie dostajemy informację o pracującym w Moskwie zespole w składzie: Tomasz Arabski, Jacek Najder oraz Ewa Kopacz, „który zajmował się kwestią organizacji pomocy dla rodzin ofiar tragedii w Smoleńsku oraz ustaleniami związanymi z procedurą identyfikacji ofiar”.
Ciekawych informacji o przebiegu przekazania projektu Raportu Końcowego MAK stronie polskiej dostarcza sprawozdanie z wyjazdu do Moskwy sporządzone przez Stanisława Żurkowskiego, członka Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Polskiego, 25 października 2010 r.
Czytamy tam m.in. o tym, jak miała wyglądać forma spotkania strony polskiej i rosyjskiej:
„MAK starał się prezentację raportu zorganizować w formie koleżeńskiego spotkania inżynierów i pilotów mających do omówienia problem techniczny, natomiast Edmund Klich od początku starał się narzucić temu spotkaniu formę sztywnych rozmów międzypaństwowych. Gdy chciałem [pisze S. Żurkowski – red.] zadać Aleksiejowi Morozowowi pytanie po rosyjsku, zostałem publicznie stanowczo pouczony przez Edmunda Klicha, że w trakcie rozmów międzypaństwowych mam do przedstawicieli MAK zwracać się po polsku, bo takie są zasady – Rosjanie nieznacznie się uśmiechnęli i nie skomentowali tej wypowiedzi”.
„Po prezentacji projektu Raportu Końcowego doszło do jego uroczystego przekazania Edmundowi Klichowi, Akredytowanemu Przedstawicielowi RP, przez Aleksieja Morozowa w obecności niewielkiej grupy fotoreporterów. Aleksiej Morozow podkreślił, że żadne przemówienia z tej okazji nie są przewidziane. Po zrobieniu pamiątkowych zdjęć, Aleksiej Morozow zwrócił uwagę Edmundowi Klichowi, że na tych zdjęciach nie powinien się uśmiechać, bo cała sprawa nie jest radosna i takie zdjęcia zostaną źle przyjęte przez opinię publiczną. Pamiątkowe zdjęcia powtórzono”.
„Po przekazaniu projektu Raportu Końcowego zapytałem Aleksieja Morozowa, czy strona polska może otrzymać elektroniczną kopię tego dokumentu. Odmówiono mi uprzejmie, ale zdecydowanie. Odmowę uzasadniono koniecznością zapewnienia sobie przez MAK możliwości wykrycia ewentualnych przecieków treści tego dokumentu (…) Strona polska straciła zaufanie MAK po opublikowaniu treści nagrań z CVR bez zgody MAK”.