Wolontariusze wrócili z Liberii, gdzie szaleje Ebola. Nikt ich nie przebadał
Uczniowie z wrocławskiego liceum, którzy pojechali do Liberii, by pomóc dzieciom z najuboższych rodzin, nie zostali przebadani na obecność wirusa Ebola. Obóz, do którego trafili po przyjeździe, został zamknięty po dwóch dniach z powodu szerzącej się w kraju epidemii tego wirusa.
– Zabraliśmy swoje sztućce, swoje miski, mogliśmy spożywać jedynie posiłki gotowane. Przekazano młodzieży, że musimy unikać kontaktu ze zwłokami – mówił na antenie TVP Info salezjanin ksiądz Jerzy Babiak, który był organizatorem wyjazdu i opiekunem młodzieży.
Młodzież, która od kilkunastu dni jest już w Polsce, nie została przebadana, mimo szerzącej się w Liberii epidemii wirusa. – Świadomość epidemii i zagrożeń była obecna zarówno we mnie, jak i w uczestnikach oraz przede wszystkim w rodzicach. Nikt nie był przymuszony – tłumaczył ks. Babiak w programie „Po przecinku”.
– Główne zagrożenie pochodzi od zwłok lub bezpośredniej opieki na chorymi w fazie zakaźności – skomentował sprawę prof. Włodzimierz Gut z Zakładu Wirusologii Narodowego Instytutu Zdrowia. Jak podaje portal gazeta.pl, wirusolog dodał, że ostrożność i przestrzeganie zaleceń pozwala uniknąć zakażenia.
Dotychczas śmiercionośny wirus zabił w Liberii 282 osoby, a w całej Afryce Zachodniej ponad 930. Zdaniem obserwatorów epidemia Eboli w Liberii rozszerza się i nie wykazuje oznak słabnięcia, ponieważ wiele osób decyduje się na trzymanie bliskich chorych w domu, zamiast przekazywać ich do specjalnych ośrodków izolacyjnych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Śmiercionośna Ebola już w Europie?
Światowa Organizacja Zdrowia: Jeśli wirus Ebola będzie się rozprzestrzeniać, grozi to katastrofą