Cztery lata rządu Demokratów wywołało potężny kryzys imigracyjny w Stanach Zjednoczonych. Kamala Harris, która jest jednym z reżyserów tego kryzysu, w czasie trwającej kampanii wyborczej konsekwentnie nie przyznaje się do winy, która ją systemowo obciąża.
Wiceprezydent Kamala Harris, w wywiadzie udzielonym stacji Fox News unikała odpowiedzialności za kryzys na granicy i wielokrotnie uciekała się do krytyki Donalda Trumpa, co - jak widzimy w tej kampanii - ma być głównym antidotum na eksponowane przez jej kontrkandydata realia, z którymi obywatele USA mierzą się nie tylko w południowych stanach.
Kamala Harris, nie dalej jak w sierpniu 2024 roku, odmówiła udziału w debacie wyborczej w stacji Fox News. Dlaczego postanowiła zatem na finiszu kampanii udzielić jej wywiadu?
Sztab wyborczy Kamali Harris widzi co się dzieje. Kandydatka Demokratów traci. Trzeba przyznać, że oboje kandydaci są konsekwentni i to przynosi efekt. Tyle tylko, że Trumpowi. Dlaczego tak się dzieje? Trump konsekwentnie mówi o nielegalnej imigracji i zagrożeniach z nią związanych. Nawet jeśli nie wszystkich Amerykanów to dotyka bezpośrednio, to przynosi to pożądany przez kandydata Republikanów efekt, bo nielegalna imigracja może dotknąć każdego, wcześniej czy później, bezpośrednio lub pośrednio - mówi nam jeden z kanadyjskich obserwatorów politycznych. - Kamala Harris mówi konsekwentnie o Trumpie, a to przynosi jej efekt odwrotny. To jest to, czego Demokraci nie przewidzieli podmieniając "śpiącego Joe" wiceprezydentem z tego samego rozdania. Świeżość kandydatki przeminęła, a odium odpowiedzialności za cztery lata prowadzonej polityki i związanych z nią konsekwencji zaczęła przebijać jej atuty, których jak się zresztą okazało ma niewiele.
Z kolei wywiad w "znienawidzonym" Fox News dowodzi, że sztab wyborczy w panice szuka klucza do zmiany tendencji spadkowej w wyborczych rankingach. Po tym co powiedziała znanemu z łagodności Baierowi Harris wynika, że klucz okazał się być wytrychem, który zamiast na pierwsze piętro, sprowadzić może kandydatkę Demokratów do basementu (piwnicy - przyp. red.).
18 października minie 90 dni bez konferencji Kamali Harris. Jej lęk przed konfrontacją medialną, brak swobody i niemoc przywódcza była aż nadto widoczna w rozmowie z Bretem Baierem.
Ilu nielegalnych imigrantów twoja administracja wpuściła do USA - zaczął Baier.
Cieszę się, że podjąłeś ten temat, bo się z tobą zgadzam, że to jest problem. To jest sprawa, o której ludzie chcieliby rozmawiać - zaczęła kluczyć Harris.
To może liczby. Milion, dwa miliony, trzy? - nie poddawał się dziennikarz.
Przejdźmy do konkretów - brnęła swoim rytmem Harris, jakby odpowiedź na konkretne pytanie nie była konkretem - Trzeba przynać, że system imigracyjny jest zepsuty i musi być naprawiony.
Chwileczkę. 6 milionów emigrantów zostało wpuszczonych do USA. To są wasze dane. Kiedy przyszliście do Białego Domu zmieniliście o 180 stopni politykę imigracyjną, którą prowadził Trump. To przez tę politykę do USA trafiła ogromna liczba mężczyzn z przeszłością kryminalną. Żałujesz tej decyzji?
Harris w rozbudowanej wypowiedzi, pełnej słów, przypomniała o ustawie, którą administracja Biden-Harris miała wprowadzić
Mieliście Biały Dom, Senat... dlaczego nie wprowadziliście? - kontrował Baier.
Na to pytanie Harris odpowiedziała, ale w jej odpowiedzi trudno było doszukać się odpowiedzi. Im dalej trwał wywiad, tym było gorzej. Baier zapytał, czy Harris jest winna przeprosiny rodzinie Jocelyn Nungaray, 12-letniej dziewczynki, która rzekomo została zamordowana przez nielegalnych imigrantów. Także i na to pytanie dziennikarz nie dostał odpowiedzi.
Zapytana o to, dlaczego administracja Bidena nie zdołała opanować napływu nielegalnych migrantów, mimo licznych obietnic i wprowadzonych zmian, Harris zignorowała pytania o konkretne działania obecnego rządu. Zamiast tego wielokrotnie podkreślała, że to rzekome „zaniedbania” i polityka Trumpa są źródłem dzisiejszych problemów. Nie podjęła jednak próby wyjaśnienia, dlaczego po prawie czterech latach rządów Bidena sytuacja na granicy pozostaje w stanie kryzysowym.
Kiedy dziennikarz Fox News naciskał na Harris, pytając o konkretne wyniki działań obecnej administracji, wiceprezydent unikała odpowiedzi, powtarzając narrację o „trudnym dziedzictwie” Trumpa. Zamiast odnosić się do licznych doniesień o rosnącej liczbie nielegalnych przekroczeń granicy i problemach związanych z przeludnionymi ośrodkami dla migrantów, Harris kontynuowała retorykę przerzucania winy na poprzednika.
Pomimo prób dziennikarza, aby uzyskać konkretne odpowiedzi, Harris pozostała nieugięta, by przyznać, że obecna administracja, której jest częścią, ponosi odpowiedzialność za eskalację kryzysu na południowej granicy. Zamiast tego starała się zasłonić błędami Trumpa, ignorując własne zaniedbania.
Wywiad z Kamalą Harris stanowi kolejne potwierdzenie, że wiceprezydent nie jest gotowa zmierzyć się z rzeczywistością i wziąć odpowiedzialność za skutki polityki imigracyjnej administracji Bidena. To podejście spotyka się z coraz większą dezaprobatą, zarówno wśród przeciwników politycznych, jak i części Demokratów, którzy obawiają się, że brak konkretnych działań i uciekanie się do krytyki przeszłości zamiast rozwiązania problemów może zaszkodzić przyszłości partii w nadchodzących wyborach.
Eksperci ostrzegają, że problem z wizerunkiem Harris może zagrozić kampanii, jeśli nie zostanie poprawiony. W obozie Demokratów pojawia się także obawa, że Harris straciła efekt świeżości, który przyniósł jej wzrost poparcia w pierwszych miesiącach kampanii. Nawet jeśli publiczne sondaże pokazują pewne pozytywne zmiany, dane wewnętrzne wskazują, że Trump nadal cieszy się większym zaufaniem wyborców w kwestiach przywódczych. Margie Omero z firmy badawczej GBAO Strategies zaznaczyła, że Harris może mieć trudności z przekonaniem wyborców, iż jest „gotowa do pełnienia urzędu”, co stanowi kluczowy czynnik wpływający na preferencje wyborców.
Wywiad Harris w Fox News - jej pierwszy w karierze występ w tej stacji - był elementem jej starań, by przyciągnąć do siebie wyborców Republikanów niechętnych Donaldowi Trumpowi.
Źródło: Republika