Putin szuka konfrontacji z Zachodem. W drodze atomowy okręt podwodny
Świat zmaga się ze śmiertelnym zagrożeniem, jakiego nie było od dokładnie 60 lat. Ogromne ryzyko wystąpienia globalnego konfliktu atomowego pojawiło się ostatni raz na przełomie października i listopada 1962 roku wraz z próbą rozmieszczenia na Kubie sowieckich baz wojskowych i broni masowego rażenia. Wojny udało się cudem uniknąć. Dziś sytuacja wydaje się, być znacznie poważniejszą. Władimir Putin nie zamierza nikomu ustępować i wysyła coraz poważniejsze groźby pod adresem do państw NATO. W morze wysyła też okręt uzbrojony w głowice nuklearne.
O sprawie pisze dziś włoska La Republica.
Dziennikarze informują, że Moskwa wydała rozkaz na wypłynięcie na wody Morza Arktycznego ultranowoczesnego okrętu podwodnego K-329 Biełgorod. Łódź została włączona do służby w lipcu tego roku.
Ten rosyjski okręt podwodny o napędzie jądrowym przystosowywany jest m.in. do przenoszenia autonomicznych bezzałogowych pojazdów podwodnych wyposażonych w głowicę atomową typu „Posejdon”.
Budowę okrętu rozpoczęto 6 kwietnia 1993 roku, następnie wstrzymano w 1994 roku, wznowiono w roku 2000, aby ponownie wstrzymać w roku 2006. 20 grudnia 2012 roku zdecydowano o przebudowie kadłuba K-139 na nową jednostkę projektu 09852.
Przeróbka okrętu polegała m.in. na dodaniu w jego centralnej części sekcji o długości 30 m.
Przy długości 184 metrów i szerokości 15 metrów Biełgorod może się poruszać z prędkością około 60 kilometrów na godzinę. Szacuje się, że może pozostawać przy pełnym zanurzeniu nawet do 120 dni bez powrotu na powierzchnię.
Umieszczona pod okrętem torpeda ma 24 metry długości. Posiada możliwość przebycia tysięcy kilometrów pod powierzchnią, a następnie wybuchu w pobliżu wybrzeża, powodując - jak napisano „radioaktywne tsunami”.
Czołowi sprzymierzeńcy Putina, w tym były prezydent Dmitrij Miedwiediew, sugerował, że Rosja być może będzie musiała sięgnąć po broń jądrową. Wezwanie to nie było jednak tak silne jak to płynące ze strony Ramzana Kadyrowa powołanego przez Kreml na przywódcę Czeczenii.
Według niego Rosja po klęskach swojej armii w walkach o Łyman, powinna sięgnąć po środki bardziej drastyczne, w tym do użycia broni nuklearnej małego zasięgu.
Jeszcze dziś napięcie próbował obniżyć rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Oświadczył, że w kwestiach użycia broni jądrowej nie należy opierać się na emocjach.