Tęczowy chadek z RFN uważa, że Niemcy nie są nic winne Polsce!
Niemcy są coraz bardziej bezczelni. Tęczowy szef Związku Wypędzonych uważa, że domaganie się przez Polskę odszkodowań za zbrodnie jego rodaków jest... niemoralne!
Bernd Fabritius, następca Eriki Steinbach na stanowisku prezesa Związku Wypędzonych (Bund der Vertribenen -BdV) - odwetowej i antypolskiej organizacji niemieckiej, to partyjny kolega Manfreda Webera. Fabritius chętnie krytykuje polski rząd i stawia znak równości między śmiercią milionów polskich ofiar niemieckiego ludobójstwa, a losem przesiedleńców, którzy wynieśli się z ziem na wschód od Odry w wyniku przegrania przez ich kraj ludobójczej wojny.
Fabritius urodził się w Rumuni, ma 58 lat, jest prawnikiem i politologiem oraz działaczem Unii Chrześcijańsko-Społecznej w Bawarii (CSU), z której wywodzi się przewodniczący EPL Manfred Weber. Fabritius, który żyje w homoseksualnym związku partnerskim, krytykował polski rząd, zwłaszcza ministra Przemysława Czarnka za to, że rzekomo "prezentuje niechrześcijańską postawę wobec środowisk LGBT+".
Podobnie "niechrześcijańskie" jest dla tęczowego "chadeka" żądanie przez Polskę reparacji za zbrodnie popełnione przez jego rodaków.
Od 2017 roku Fabritius był deputowanym Bundestagu, a w latach 2018- 2022 pełnił funkcję pełnomocnika rządu RFN ds. przesiedleńców.
We wrześniu 2017 roku Fabritius deklarował: „wysuwane przez narodowo-konserwatywny polski rząd PiS żądania reparacji wojennych pozbawione są jakiejkolwiek legitymacji prawnej i moralnej”. „PiS lansuje ten temat jako celową prowokację w gorącym momencie kampanii wyborczej w Niemczech. Nikt w Niemczech nie powinien dać się na to nabrać” – mówił.
W październiku 2022 roku w rozmowie z DW Fabritius stwierdził, że żądania reparacji są „nieodpowiedzialne” i przestrzegał przed "kontrkalkulacjami".
„Mam dużo zrozumienia dla ludzkiego cierpienia Polaków w czasie II wojny światowej, a także dla sytuacji, w których Polska w tej czy innej kwestii czuje się niesprawiedliwie potraktowana” – mówił prezes BdV. Jednak jak dodał, „ale nie jeśli chodzi o reparacje, bo niesprawiedliwe traktowanie nie miało miejsca”.
Czyli dla niemieckiego homoseksualisty mordowanie Polaków i zrujnowanie naszego kraju było aktem sprawiedliwości?!
„Po pierwsze, istnieją traktaty, które wyjaśniły tę kwestię. A po drugie, Polska otrzymała z terytorium Niemiec ponad 100 tysięcy kilometrów kwadratowych, i to bardzo cennych regionów i dóbr przemysłowych” – tłumaczył bezczelnie Niemiec i dodał: „Niemcy też stali się ofiarami: wypędzenie niemieckiej ludności cywilnej, ale także jej internowanie, praca przymusowa i przemoc wobec niej były niesprawiedliwością. Większość poszkodowanych to byli dzieci, kobiety i starcy, którzy z pewnością nie stali się sprawcami w czasie wojny” – mówił Fabritius. „I Polska też ściągnęła tu na siebie winę. Szkoda, że tzw. rola sprawca – ofiara jest zawsze instrumentalizowana historycznie, gdy brakuje woli zmierzenia się z ciemnymi cieniami własnej historii” – podkreślił.
Jak to napisał niegdyś Hasek: "Bezczelne są te k... i zuchwałe".