„Wściekły Pies” Trumpa zagryzie Putina
Nowy sekretarz obrony USA to wielkie rozczarowanie dla Kremla. Doskonały wojskowy i strateg, ulubieniec Amerykanów, zaciekły krytyk Władimira Putina i fanatycznych islamistów. A przede wszystkim wielki zwolennik NATO i utrzymania militarnych sojuszów Stanów Zjednoczonych. Generał James „Wściekły Pies” Mattis zaraz po nominacji został nazwany przez kremlowskie media „największym wrogiem Rosji” - pisze Grzegorz Wierzchołowski w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska".
W trakcie kampanii prezydenckiej wypowiedzi Donalda Trumpa mogły budzić poważ- ny niepokój. Pochlebne opinie na temat Władimira Putina oraz lekceważące słowa o NATO stawiały pod znakiem zapytania nie tylko przyszłą politykę USA wobec Rosji, lecz także dalsze losy Sojuszu Północnoatlantyckiego. Nic dziwnego więc, że po zaskakującej wygranej Trumpa zarówno Moskwa, jak i rosyjska agentura w Europie wyrażały umiarkowane zadowolenie z tego rezultatu.
Ale nominacja gen. Jamesa Mattisa na urząd sekretarza obrony powinna rozwiać wszelkie iluzje Kremla i putinofilów: żadnych wojskowych ustępstw wobec Rosji nie będzie.
Największy wróg Rosji
„W osobie Jamesa Mattisa amerykańska armia zyska najbardziej kompetentnego menedżera w ostatniej dekadzie, a Rosja – największego wroga” – tak bez ogródek określił nowego sekretarza obrony USA prokremlowski portal LifeNews, będący ekspozyturą rosyjskich służb specjalnych. Moskwa faktycznie ma się czego obawiać, albowiem gen. Mattis nigdy nie miał złudzeń co do polityki Kremla. Nowy szef Pentagonu postrzega Rosję jako zagrożenie dla USA i europejskich sojuszników Ameryki. W maju 2015 r. Mattis na zaproszenie Heritage Foundation wygłosił przemówienie, w którym ostrzegł, że aneksja Krymu przez Rosję i działania militarne Moskwy na wschodniej Ukrainie to niebezpieczeństwo dużo poważniejsze, niż sądzą Barack Obama i jego administracja. Zdaniem Mattisa agresja ta i towarzysząca jej dezinformacja to wręcz próba rozbicia NATO. „Jeśli spojrzymy na sytuację w Rosji, to myślę, że jest ona znacznie poważniejsza, niż to sobie wyobrażamy. Problemem nie jest Putin, jak wielu sądzi. Nie mamy problemu z Putinem, mamy problem z Rosją” – mówił.
Według telewizji CBS Mattis powstrzyma ewentualne zapędy izolacjonistyczne Trumpa i próby negocjowania prezydenta USA z Putinem. Nowego sekretarza obrony niepokoi bowiem agresywna polityka Rosji w Syrii i wobec państw bałtyckich.
Moskwa bardzo obawia się poglądów Jamesa Mattisa na NATO. Generał doskonale zna problemy Sojuszu, bo od 2007 r. do 2009 r. stał na czele Dowództwa Sił Sojuszniczych NATO ds. Transformacji. To jedno z dwóch dowództw strategicznych NATO, które zajmuje się adaptacją zdolności wojskowych Sojuszu do nowych wymagań geopolitycznych, m.in. wdrażaniem nowych doktryn strategicznych.
W czerwcu 2008 r. gen. Mattis odwiedził Polskę na zaproszenie gen. Franciszka Gągora, ówczesnego Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (gen. Gągor zginął 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie smoleńskiej). Podkreślił, że dowództwo NATO docenia polski wkład w operacje Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa. Mattis odwiedził wówczas także Centralny Poligon Sił Powietrznych w Wicku Morskim oraz Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO w Bydgoszczy.
Gdy Donald Trump stwierdził w kampanii, że sojusznicy Stanów Zjednoczonych „nie płacą tyle, ile powinni”, gen. Mattis powiedział magazynowi „Politico”, że opinia jest „tak stuknięta, jak gdyby Trump nazwał naszych sojuszników darmozjadami”. „Niektórzy z tych sojuszników stracili w Afganistanie więcej żołnierzy per capita niż my” – dodał. Mattis jest też bardzo dobrze zorientowany w skomplikowanej sytuacji geopolitycznej państw bałtyckich. W 2011 r. – już jako szef Centralnego Dowództwa USA – odwiedził Estonię, gdzie spotkał się z tamtejszym premierem, ministrem obrony i generałami. „Przez lata korzystałem z mądrych rad estońskich oficerów i jestem zaszczycony tą wizytą. Estonia może i jest jednym z najmniejszych europejskich państw, ale jej polityczna odwaga oraz dzielność jej żołnierzy to modelowy przykład dla świata. Dziękujemy Estonii za jej nadzwyczajny wkład w Afganistanie” – powiedział gen. Mattis na Dorocznej Bałtyckiej Konferencji Obronnej, odbywającej się wówczas w Tallinie.
„Wściekły Pies” i „Waleczny Mnich”
Trump – mimo że Mattis nie bał się krytykować jego słów wypowiadanych podczas kampanii – wydaje się mieć pełne zaufanie do generała. Po spotkaniu z nim ogłosił na Twitterze: „Generał James »Wściekły Pies« Mattis zrobił na mnie ogromne wrażenie. Prawdziwy generał wśród generałów!”.
Skąd przydomek „Wściekły Pies”? Mattis zasłużył na niego zdecydowaną postawą podczas II wojny w Zatoce Perskiej, zwłaszcza po bitwach o Faludżę w Iraku, gdzie dowodził amerykańskimi i brytyjskimi oddziałami. Starcie w listopadzie 2004 r. (tzw. druga bitwa o Faludżę) – uważane za największą bitwę z udziałem amerykańskich wojsk od 1968 r. (kiedy miała miejsce bitwa o Hue w trakcie wojny wietnamskiej) i za najkrwawszą podczas II wojny w Zatoce Perskiej – zakończyło się sukcesem koalicji brytyjsko-amerykańskiej. Na późniejszą popularność przezwiska „Wściekły Pies” wpłynęły jednak przede wszystkim barwne powiedzonka Mattisa, przez liberalną lewicę uważane za skandaliczne i prymitywne, a przez konserwatystów – za dosadne, żołnierskie i trafiające w punkt. Wystarczy przytoczyć kilka z nich: „Strzelanie do Talibów to cholernie dobra zabawa”, „Jeśli mnie wk...wicie, to wszystkich was pozabijam” (do irackich przywódców), „Bądźcie uprzejmi, bądź- cie profesjonalni, ale miejcie plan, jak zabić każdego, kogo spotkacie” (do amerykańskich żołnierzy). Lecz niewysoki, szczupły i nieco sepleniący gen. Mattis ma też drugą twarz – erudyty i intelektualisty. I drugi przydomek: „Waleczny Mnich”.
CAŁOŚĆ CZYTAJ w najnowszym TYGODNIKU "Gazeta Polska"