Wykonywał aborcje, dziś prowadzi klinikę pro-life. Wyjątkowa historia lekarza ginekologa z USA
W klinice wybitnego ginekologa z USA, dr. Johna Bruchalskiego kobiety mogą zawsze uzyskać kompleksową pomoc zarówno dla siebie, jak i swoich nienarodzonych dzieci. Co sprawiło, że znany amerykański lekarz z polskimi korzeniami, który niegdyś często wykonywał aborcje, również na późnych etapach ciąży, otacza dziś najwyższą troską „szczególnie tych najsłabszych z naszych braci i sióstr”?
Bruchalski, choć wychowany w katolickiej rodzinie i z polskimi korzeniami, będąc młodym studentem medycyny, uznał, że Kościół Katolicki nie ma racji w kwestii seksualności i zapewne w przyszłości zmieni nauczanie w tej sprawie. Opowiadał się wtedy za nieograniczonym dostępem do aborcji i jak najszerszą dystrybucją antykoncepcji.
Po studiach mężczyzna został bardzo dobrym ginekologiem, który niejednokrotnie przeprowadził zagrożone ciąże i skomplikowane porody do szczęśliwego rozwiązania. Nie unikał także "zabiegu" aborcji, choć w pewnym momencie zrozumiał, że nie jest w stanie dostrzec jakichkolwiek pozytywnych aspektów zabijania nienarodzonych dzieci.
„Nie widziałem w mojej przychodni szczęścia czy radości. Gdzie było więcej aborcji, antykoncepcji, tam było też więcej zniszczonych relacji, więcej zakażeń, więcej destrukcji, więcej rozbicia"-mówił kilka lat temu w rozmowie z Lifesitenews.com. Swoimi wątpliwościami próbował dzielić się z przełożonymi i starszymi kolegami po fachu, których zdaniem najlepszą receptą na problemy było zwiększenie edukacji seksualnej, rozpowszechnienie antykoncepcji oraz poprawa dostępu do aborcji.
Młody lekarz udał się na pielgrzymkę do Guadalupe, gdzie zaprosił go przyjaciel. W sanktuarium młodemu lekarzowi wydawało się, że słyszał głos pytający „dlaczego mnie ranisz?”. Uznał to jednak za omamy słuchowe spowodowane wysoką temperaturą, a po powrocie do pracy nadal wykonywał aborcje. W trakcie jednego z tego rodzaju „zabiegów” na świat przyszło żywe dziecko Jak nakazywało prawo stanowe, musiał umieścić maluszka na oddziale neonatologicznym. Ginekologiem wstrząsnęły słowa koleżanki pracującej na tym oddziale, która z oburzeniem zarzuciła mu, że to nowo narodzone dziecko traktuje jak jakiś rodzaj nowotworu, gdy lekarz musi zarówno kobietę, jak i jej dziecko, postrzegać jako swoich pacjentów. Ponieważ niedawno wróciła z Medjugorie, zasugerowała koledze z pracy, aby również wybrał się do tego miejsca. Nieco później o wspólną pielgrzymkę do tego sanktuarium poprosiła go mama. Zgodził się jednak tylko po to, aby sprawić jej przyjemność.
W Medjugorie do lekarza podeszła młoda proliferka z Belgii i przekazała mu ważną wiadomość. Kobieta opowiedziała Bruchalskiemu… jego własne życie, a lekarzowi, jak sam stwierdził, w tym momencie „łuski opadły z oczu”. Po powrocie do pracy zapowiedział przełożonemu, że rezygnuje z wykonywania aborcji, zabiegów in vitro, a także przepisywania antykoncepcji. Szef zasugerował, aby swoje nawrócenie mężczyzna „zachował dla siebie”. Zamiast tego John w swojej piwnicy założył wraz z żoną, które szybko rozwinęło się w placówkę położniczo-ginekologiczną i zmieniło swoją siedzibę. Do wspaniałego dzieła dołączali kolejni lekarze, którym nieobca była troska zarówno o matkę, jak i jej nienarodzone dziecko.
– Nienawidzimy choroby, ale kochamy pacjentów, szczególnie tych najsłabszych z naszych braci i sióstr .Wierzymy, że zdrowie opiera się na relacjach społecznych oraz, że jeśli wystarczająco mocno kochamy, możemy stworzyć taką atmosferę miłości, że usunięcie dziecka będzie nie do pomyślenia-przekonywał lekarz.